Wednesday, December 25, 2013

A takie oto pierogi jedliśmy ( zwane momo ) :
Pychota. Kuchnia tybetańska. Przypominają troche pierogi polskie ( nie bardzo, ale powiedzmy ) :)

Tuesday, December 24, 2013

A tak oto wygląda nepalski Święty Mikołaj, spotkany przez nas na ulicy Kathmandu :

Święta w Nepalu.

Nepal to "hindu kingdom" dla wielu. Choć król został odsunięty od władzy to nadal jest tu królem dla sporej społeczności.
Nepalczycy są dosyć ortodoxyjni w swoich tradycjach i wierzeniach, znacznie bardziej niż Hindusi z Indi.
Także raczej nie ochodzi się tu Świąt Bożego Narodzenia choć Jezus jest w ich religi uważany za Boga.
I w wielu domach i sklepikach widziałam image Jezusa powieszony na ścianie ( taki trochę w stylu hinduskim, mocno złoto - czerwony )
Nie dostałam nigdzie choinki choć widziałam je w paru sklepach, to nie wiedzieć czemu były czerwono - złote. Więc, nie dziękuje, jakoś choinka kojarzy mi się że ma być zielona.
Zamiast opłatkiem dzieliliśmy sie chlebem indyjskim ale moja nepalska część rodziny ( no oprócz mojego męża ) nie uczestniczyła w tym. 
Tu nie ma pocałunków w policzek czy przytuleń nawet w stosunku do brata czy siostry czy mamy czy taty. Ludzie nie okazują sobie w ten sposób bliskości. Są za to inne sposoby okazania szacunku, oddania czy miłości. To jest gest dotyku stopy ręką i pokłon względem osoby której szacunek chcemy okazać. Wygląda to tak, że najpierw dotyka sie ręką serce albo czoło swoje, robi się pokłon w stosunku do tej osoby i albo ręka albo swoim czołem dotyka sie stóp danej osoby.
Formy przytulenia kogoś czy pocałowania w policzek są tu odbierane zbyt intymnie i nie widziałam nepalczyków którzy w ten sposób okazywaliby sobie jakieś uczucia.
I myśle że to dlatego moja nepalska część rodziny nie uczestniczy w chwilach dzielenia sie opłatkiem (chlebem) czy składania sobie życzeń.

Święty Mikołaj za to jest tu wszystkim znany i kolejki w sklepach z zabawkami były wczoraj spore.
Do nas tez Święty Mikołaj przyszedł i dzieciaki zadowolone.

Tenzin pyta o śnieg i sanki ale z tym to już nic nie wymyślę. 
Śnieg w Nepalu jest powyżej 4000 m npm - trzeba by w Himalaye jechać.

Nie ukrywam, że nie łatwo jest stworzyć atmosferę Świąt w kraju w którym nie obchodzi się tych świąt. I że pojawiła się jakaś tęsknota we mnie za radością i ciepłem tych świąt w moim kraju pochodzenia.

Wszystkich moim bliskim, przyjaciołom i Tobie drogi czytelniku życzę ciepła, radości, spełnienia.
Bycia razem w te święta, bliżej, blisko.

Sylvia

Monday, December 23, 2013

Policjant zatrzymał samochód w którym jechałam jako pasażer.
Rutynowe sprawdzenie dokumentów i kierowcy czy nie jest pod wpływem alkoholu.
No i okazało się, że jest.
Więc policjant zabrał kierowcy dokument, kluczyki od samochodu, wystawił mandat na 1000 Rps ( równowartość 10$) i kazał sie zgłosić po dokumenty z opłaconym mandatem następnego dnia we wskazanej przez niego jednostce policji.
I tyle konsekwencji. Nikt nikomu nie odbiera prawo jazdy czy każe chodzić na jakieś dodatkowe zajęcia  z teori jazdy. Tyle.
Szokujące.

Ostatnio też próbuje przejść na drugą stronę ulicy i nie mam za bardzo jak bo ruch jest duży a żaden samochód się nie zatrzyma. Pasów dla pieszych oczywiscie nie ma. Stoji obok mnie policjant i pyta się czemu tak się czaję żeby przejść na drugą stronę ulicy ?
A ja na to że pasów dla pieszych nie ma a żaden samochód mnie nie przepuści, więc jak mam przejść ?
A on mi na to tak odpowiedział :
To sobie pasy narysuj.

Ciekawe.

W Nepalu policjant ma dużą władze ale jest skorumpowany. Lepiej tu policji nie prosić o pomoc.
Jeszcze wiekszą władze ma wojsko, które może aresztować, zatrzymać, zrobić rewizje, użyć broni.

Nie ma też numeru telefonu "emergency" pod który można zadzwonić jeśli się potrzebuje jakiejkolwiek pomocy.
Tu nie przyjedzie ambulans - bo ich generalnie szpitale nie mają a policja też nie przyjeżdża ani do włamań czy awantur czy bicia.
Tu się liczy na pomoc sąsiada czy drugiego człowieka i ludzie tu reagują, pomagają sobie wzajemnie.
Nie są obojętni bo wiedzą, że wiele zależy właśnie od pomocy drugiego, zwykłego człowieka.
I ponieważ nie ma takiego systemu czy władzy która chroni i dba o swoich obywateli, obywatele sami dbają wzajemnie jeden o drugiego.

Wednesday, December 18, 2013

A w tym koszu z bambusa było malutkie dzieciątko.

Ten kosz to taki typowy nepalski wózek. 

Wózków tu nigdy nie widziałam a dzieci nosi się owinięte w chustach przerzuconych na plecach albo takich właśnie koszach jak na zdjęciu poniżej.
Ulice Kathmandu. Barwne jak jego mieszkańcy. 
Zwykły ich dzień...
Wszyscy zawsze mają czas na wspólny "dalbhat" - typowe nepalskie jedzenie czyli ryż, warzywa i zupa z soczewicy. A śpiew i taniec jest ważną częścią życia.


Tuesday, December 17, 2013

Tenzin i Jego rower. 
Uwielbia jeździć rowerem. Ma niespełna sześć lat.
Ćwiczymy każdego dnia, aby trasę pomiędzy Kathmandu a Lhasa w Tybecie uczynić możliwą do pokonania.

Cieszy mnie to jako matkę, że Tenzin ma pasję. Ja mu pomagam ją tylko realizować.


A tak mi sie kojarzy Nepal - z radością i życzliwością. Zawsze. Dla każdego. Dla siebie też. Bez pośpiechu. Spokojnie. Świadomie.
Miewam takie momenty, że sobie myśle, że ta budowa hotelu to ponad moje siły.
Więc robię sobie chwile wolnego od tej budowy, - ostatnio były dwa takie dni wolne, które to spędziłam z dziećmi na spacerach po okolicy, patrzeniu w góry, na słońce i czerpania radości z tego.

I dziś powrót do hotelu był znowu miły.

A oto dzisiejsze zdjęcia :


Wednesday, December 11, 2013

Znalazłam taki piękny, stary ołtarzyk z Buddhą.
Znalazłam też miejsce na niego w naszym hoteliku.
Choć prace nadal trwają i na pytania kiedy się otworzymy już nie odpowiadam. :) - miało być w październiku, to teraz mówię, że otworzymy się jak się otworzymy.

Teraz mamy inne marzenia. Przejechać rowerem z Kathmandu do Lhasa ( Tybet ) i zrobić to w trzy tygodnie. To ponad 1200 km trasy w górach, często na wysokości ponad 4000 m npm, najwyższy punkt to 5220m npm.
My tzn moje sześcioletnie dziecko, jego trener rowerowy, który tą trasę pokonał juz wcześniej i który nie ukrywa, że było to bardzo trudne.
Trenujemy więc codziennie, jeździmy po lokalnych górkach, pagórkach i mój sześciolatek nie może już żyć bez roweru.

Jeśli się powiedzie wyprawa, Tenzin będzie najmłodszym chłopcem, który pokona tą trasę.
On chce, - my go wspieramy.
Marzenia trzeba spełniać!

Masz ochotę jechać z nami ?
- Szykuj się na wrzesień 2014.

Monday, December 2, 2013

Wynajmujemy mieszkanie pewnie w jednym z ładniejszych domów w naszej okolicy. 
Bardzo ładny ogród, czysty, zadbany, dużo kwiatów, zawsze posprzątane.
Mimo tego jednak, wlasćiciele domu bardzo często wyrzucają śmiecie dosłownie pod bramę, płot własnego domu. Nie dość ze to śmierdzi, brzydko wygląda, jest często rozgrzebane przez psy bezdomne, to szokujące jest dla mnie jednak to, ze kontener na śmieci, znajduje sie 30 metrów dalej od domu.
Ja nie widzę żadnego problemu wrzucić śmieci do kontenera - dla nich to jest jednak jakaś abstrakcja. Tych kontenerów nikt zdaje sie nie zauważać.
Owszem - lokalna społeczność, która zawiązała stowarzyszenie składające sie z samych kobiet, sprząta okolice - zbiera śmierci raz w miesiącu.
Ale czy nie lepiej edukować dzieci w szkole, właścicieli domów, ze są kontenery na śmieci ( a jest ich w mojej okolicy sporo) niż zbierać ciągle śmiecie które ktoś wyrzucił.
Pieniądze które stowarzyszenie zbiera od każdego właściciela domu na ten cel, można by poświecić na inny cel jak naprzyklad zbudowanie paru huśtawek w okolicy dla dzieci, albo naprawę drogi czy zbudowanie kolejnego ujęcia wody.
W mojej okolicy jest tylko jedno takie ujęcie i to jest za mało. Czasami kolejka po wodę jest paro godzinna.
Prace trwają nadal.

Czy my wogóle otworzymy ten hotel ?
Na pytania o kiedy ? - wolę już nie odpowiadać. 

Jechałam dziś słynnym " micro " do dzielnicy turystycznej i wszędzie zauważam dzieci cieżko pracujące - czy to w restauracjach, czy na ulicy - wszędzie.
Za marne grosze - często za 1$ dziennie plus wyżywienie wykonują ciężkie prace.
W dzielnicy turystycznej tak ich nie widać bo oburzałoby to turystów. Ale wystarczy wejść do nepalskich lokalnych restauracji i dzieci pracują na kuchni, na zmywaku.
Dziecko które pracuje w micro, którym jadę - jego praca polega na otwieraniu i zamykaniu drzwi micro, nawoływaniu ludzi poprzez krzyczenie głośno trasy jaką micro pokonuje, przyjmowaniu opłat za bilety.
Chłopczyk wygląda na osiem - maksymalnie 10 lat.
Założę sie, ze pewnie jest żywicielem rodziny, która mieszka na wiosce.
Często rodzina posyła dzieci do Kathmandu, celem wykonywania pracy.
Życie na wiosce jest trudne, bardzo trudne. Praktycznie nie możliwe jest mieszkającym na wiosce mieć jakieś dochody, jakiś income.
Biedne rodziny stawiane są wiec w trudnej sytuacji posłania jednego członka rodzina do miasta aby zarabiało i utrzymywało rodzine.

Coraz częściej zauważam, ze Nepal pomimo swojego piękna, którego mu nie odbieram - ma tez swoje ciemne strony, miejsca.

Sunday, December 1, 2013

Egzaminy w przedszkolu. 
Tak, - nie podoba mi sie to wcale.
Moje dziecko ( prawie sześcioletnie ) jest w zerówce.
Żeby móc pójść do szkoły - do pierwszej klasy, musi zdać egzamin z pisowni alfabetu nepalskiego, angielskiego, pisania liczb od 1 do 100. Pisania nazw dni tygodnia w alfabecie angielskim, kolorów, nazw zwierząt, owoców, warzyw i prostego dodawania w stylu 1+ 5= 6.
Mocno przesadzają z tym co musi umieć pięciolatek, sześciolatek tu.

Poszedł na egzamin bez stresu, spokojnie, tak jakby trochę nie rozumiał o co chodzi.

A mnie chodzi pomysł po głowie otworzenia tu szkoły dla dzieci - całkiem normalnej, gdzie nie trzeba sie popisywać co dziecko pięcioletnie juz potrafi napisać. Tylko normalnie - szkoła dla dzieci, ma uczyć oczywiście ale nie tylko pisania ale tez rozumienia tego swiata, bycia ludzkim, otwartym.

Może ktoś tam jest - kto by chciał razem ze mną taką szkole tu w Kathmandu otworzyć, prowadzić ?
Czekam na listy od Was, od kogoś...

Saturday, November 30, 2013

Tak wyglądało głosowanie na wioskach do Zgromadzenia Konstytucyjnego.( zdjęcia poniżej )

Dziś w wiadomościach podano, ze maobadi ( Partia Maoistów ) dąży do unieważnienia tych wyborów gdyż okazało sie, ze pomimo tego iż głosowało 70% wyborców - kart do głosowania było o 12% więcej, czyli to oznacza ze głosowało więcej osób niż było do tego uprawnionych.

Przeciekły także rożne nagrania video oraz rozmowy o tym jak jedna i ta sama osoba głosowała dwa razy w tych samych wyborach. 

Nepal. Piękny, magiczny. Ale niestety ciągle nie uporządkowany.
Korupcja, wymuszanie łapówek od bogatych, kolesiostwo i nepotyzm w polityce to i tak mały problem tego kraju. 
Większym jest brak dostępu do szkoły, opieki medycznej, wody, brak prądu, dróg - wszystkiego tego co jest podstawą do normalnego życia na zachodzie.




Thursday, November 28, 2013

Stoły, krzesła zrobione.
Zostaje dużo sprzątania teraz.
Ciągle czekamy na telefon - na numer telefonu stacjonarnego czeka sie w Nepalu do dwóch lat, oczywiście wszystko można załatwić inaczej. Pod stołem.

Wednesday, November 27, 2013

Ósma nad ranem w Kathmandu.
Czekamy na słońce. 
Tak ! - w czapkach, kurtkach, ciepłych bawełnianych szalach siedzimy w mieszkaniu w oczekiwaniu na troche ciepła, troche promieni słońca. O 10-ej rano bedzie juz bardzo ciepło a o 12-ej bedzie ponad 20 stopni C. 
Nocą temperatura spada do zera, poniżej zera. Jest zimno.
Śpimy w czapkach, kurtkach, śpiworach.
Mieszkania nie są ogrzewane gdyż brakuje prądu, gazu i nie ma drewna do ogrzewania.

Mimo wszystko, - jest nam dobrze ! :)
Kathmandu powinno sie raczej zwać Dogmandu.
Wszędzie pełno bezdomnych psów na ulicach, takich kochanych ciepłych kundli, których zresztą na co dzień dokarmiam jak tylko mogę.
Daliśmy tym naszym psom bezdomnym mieszkającym na ulicach naszego miasta, w naszej okolicy imiona. I tak jest : Kakao ( uwielbia sie przytulać ), Groźny ( tylko tak wygląda ), mama ( bo ciągle ma małe ) , Głośny ( ciągle szczeka, w nocy wyje ) , Kali ( po nepalsku : czarna ) i Kropka ( bo ma plamkę na uchu ).
Nikt mnie za to dokarmianie psów tu, niestety nie lubi. - i nie szkodzi. Ja i tak robię swoje.

W Nepalu pies to darmozjad, włóczęga i " obiekt " do obrzucenia kamieniami.
I pomysleć, ze biała ( ja ) ich do siebie przytula- przecież odchody krowie jedzą, no i wogóle są zbędne, bezużyteczne. I jeszcze do tego biała dzieci swoje w to miesza.
Widzę, ze wzbudzam tym pogardę u innych.

Ja tam sie nie czepiam waszych karaluchów co to śpią pod waszymi materacami i nie rozumiem tez w jaki sposób są one użyteczne ?
-Czy ktoś mi może to wytłumaczyć ?

Kathmandu a raczej Dogmandu z lotu ptaka a raczej helikoptera .
Almost there !

Praca nad hotelem jeszcze trwa ale juz widać jej koniec.
Cieszymy sie !

Pewnie na Święta Bożego Narodzenia otworzymy sie. 

Kathmandu zimne nocami. Choć w ciągu dnia bardzo ciepło, 24 stopnie C dzisiaj było.
I zawsze słońce - każdego dnia.
 

Wednesday, November 20, 2013

Nastroje po wyborach nie są dobre. Z przedwstępnych analiz wynika, ze mogą wygrać monarchiści. - czego nikt sie nie spodziewał. Mówiono, ze te wybory bedą należały do Nepali Congress.
Oczywiscie trzeba jeszcze policzyć wszystkie głosy, bo to tylko analizy.

Ale czuć chaos w Kathmandu, który w latach poprzednich należał do maobadi ( maoistów ).
Ludzie szli wtedy za głosem Prachandy, za Baburam Bhattarai w nadzieji, ze Nepal zamieni sie w krainę himalayskiej Szwajcari.
Tak sie jednak nie stało, osobiście myśle, ze potrzeba czasu żeby coś zbudować w takim kraju jak Nepal, - a nie buduje tu sie łatwo, bo nepalczycy nie lubią zmian i nie przychodzą one im łatwo.
Kraj za to pogrążył sie w jeszcze większej biedzie a zdrożało wszystko tak, ze ceny są niejednokrotnie większe niż w Europie.
Dzisiejsze ceny z Kathmandu :
1 kg jabłek 500 rps - to równowartość 5 $
1 kg pomarańczy 270 rps - prawie 3 $
125 gram jogurtu 200 rps, - to dwa dolary za mały jogurcik.
Ceny potrafią sie tu zmienić o 100 % w ciągu dnia.

Widzę często jak w wielu nepalskich domach takie jedno jabłko czy pomarańcze dzieli sie na parę osób. Tak samo jak czekoladę, która kosztuje tu trzy razy drożej jak w Europie.

Ostatnio była u nas dziewczynka z wioski w Himalayach na krótkie wakacje w Kathmandu.
I pytam jej : jakie masz marzenie ?
Odpowiedziała :
Chciałbym zjeść jabłko, pomarańcze, czekoladę i gumę do żucia. I dużo dużo tej czekolady!!!!
I jak to mówiła, to miała duży, ogromny uśmiech na twarzy. 

Tuesday, November 19, 2013

Dzisiaj rano w naszej okolicy na obrzeżach Kathmandu nie można juz kupić żadnych warzyw, bo ich po prostu nie ma. Przez cały tydzień nie było transportu z wiosek do miasta, więc brakuje w sklepikach warzyw, jajek, mleka.
Na śniadanie jemy więc ryż ze szpinakiem - z ogródka sąsiadki.
Jestem ciekawa co na to dzieci, - ryż ok, ale szpinak ?

Jutro wszystko ma ruszyć, szkoły sie otworzą, urzędy tez, transport bedzie.
Wyniki wyborów bedą nam znane do dziesięciu dni maksymalnie. Trzeba zebrać wyniki z oddalonych wiosek w Himalayach, gdzie często brakuje dróg a tym samym dostępu do transportu.
Moj mąż wraca pieszo z wioski w Himalayach, powinien dojść do Kathmandu dziś wieczorem.
Jest słonecznie, pięknie choć noce są juz bardzo zimne, śpimy w czapkach, polarach, śpiworach i dodatkowych kołdrach a o siódmej nad ranem wychodzimy na ogród złapać promyki słońca.
Nepal głosuje.
12 mln ludzi, którzy zarejestrowali sie wcześniej aby głosować i wybrać Zgromadzenie Konstytucyjne staje dziś do wyborów w nadzieji ze rząd uchwali w końcu konstytucję.
Choć parti w Nepalu jest ponad sto, liczą sie głównie trzy partie : United Communist Party of Nepal ( maoiści ), Nepali Congress, Comunist Party of Nepal ( United Marxist Leninist ) zwaną tez przez wielu komuniści extremalisci.

Ostatnie Zgromadzenie Konstytucyjne zostało wybrane zaraz po upadku monarchii w 2008r, ale niestety nie starczyło na napisanie konstytucji nawet tych pięciu lat . W tym czasie Nepal miał pięć rządów i pięciu premierów.
Intrygi, korupcja, odbieranie majątków bogatym i ściąganie haraczy od przedsiębiorców zajęły te pięć ostatnich lat rządzącym Nepalem.
I ludzie nadal uważają ze będzie tak samo i nic sie nie zmieni, dlatego młodzi masowo stąd wyjeżdżają i ich marzeniem nie jest juz wyjechać do USA czy do krajów Europy, wystarczy Dubai.
Bezrobocie, bieda, brak systemu zdrowia i drożyzna ( ceny wielu produktów wyższe jak w Europie ) powodują ze każdy młody chce jechać byle daleko stąd.

Podano w wiadomościach, ze na skutek wybuchu ładunków wybuchowych zginęło 33 osoby.
Na ulicach widać wojsko i niepokój wsród ludzi.

Monday, November 18, 2013

A jeszcze dodam, ze mój mąż od dwóch dni jest w drodze - idzie pieszo na wioske poprzez Himalaye aby wziąć udział w głosowaniu.

Także mogą sobie być strajki, protesty, może nie być transportu , - kto ma oddać głos w wyborach, gotowy jest na poświęcenia. 
Większość moich znajomych nepalczyków jest teraz gdzieś w drodze, pieszo poprzez Himalaye, aby jutro móc stanąć do głosowania.
Ceny w Kathmandu poszły o 100 %, nawet 200% w górę.
Transport do Kathmandu nie wjeżdża więc za wszystko trzeba płacić drożej, szczególnie za warzywa, owoce, ryż, mleko i jajka.
Kilogram ziemniaków kosztował dziś 200 rps, równowartość dwóch dolarów.
Szkoły, przedszkola, urzędy są nadal pozamykane. Transport jeździ sporadycznie, raczej nie jeździ.
Widać te samochody które przewożą turystów i widać u nas na obrzeżach kathmandu motory, skutery. Sklepy otwierane są na chwile w godzinach porannych i pozńiej na chwile wieczorem.
Restauracje w dzielnicy turystycznej pękają od turystów i choć od zewnątrz witryny są zamknięte i wygląda na to, ze restauracja jest nie czynna, zawsze jest jednak jakieś wejście z boku, z tyłu...

Jutro wybory do Zgromadzenia Konstytucyjnego. Pomimo mocnych prób zakłócenia ich i licznych protestów na ulicach, wybory sie odbędą. Jest spokojnie. Choć słyszy sie w wiadomościach, ze w wielu miejscach eksplodowały ładunki wybuchowe, za które odpowiedzialni są ci z parti maoistycznej ( extremalistów. )
Kathmandu za to zrobiło sie czyste, widać bardzo ładnie Himalaye ( Ganesh Himal i Langtang).
Jedyny plus tego, to ze można chodzić w centrum bez maski, bo nie ma spalin samochodów, które na co dzień są tu dosyć duże ze względu na to, ze na ulicach, bardzo małych i wąskich poruszają sie stare samochody w wersji bez katlizatorów.

Friday, November 15, 2013

A tak powstają piękne drewniane krzesła i stoły na potrzeby naszego hoteliku.
Wszystko jest robione ręcznie przez lokalnych rzemieślników- łóżka, materace, stoliki na kawę, lustra.


Do załatwienia sprawy urzędowe na dziś. Nepalski urzędnik siedzi przed komputerem (oczywiscie na stronie facebooka), przed sobą ma kubek kawy i gazetę " The Himalayan ". 
Zajęty jest bardzo czytaniem gazety i facebooka tez.
Kolejka do niego robi sie coraz większa i nie tylko w pokoju ale i na korytarzu.
Myśle, ze czeka do niego z wnioskami jakieś 20 osób.
Ale on ma czas i wszyscy boją sie nawet odezwać z jakimkolwiek zapytaniem, więc czekamy grzecznie.
Po dłuższej chwili, nagle wstaje i wychodzi, bo ma pół-godzinną przerwę na lunch, co zresztą jest napisane na jego drzwiach wejściowych do pokoju.
I nikt słowem sie nadal nie odzywa.

Kiedy wraca sprawdzenie moich dokumentów i złożenie na nich podpisu nie trwało nawet minuty. 
A czekałam na niego prawie dwie godziny.

Co było jednak dla mnie zaskakujące to, ze kiedy wyszedł nie wyprosił mnie i innych petentów z pokoju, tylko poszedł mówiąc, ze teraz ma przerwę na lunch i wraca za 40 minut.
I my tak zostaliśmy w jego pokoju, ze stosem dokumentów na stole, pieczątkami, otwartym komputerem i kluczami od jego pokoju na stole. Szokujące !
Inni petenci- nepalczycy poszli tez na masale tea do kafejki na parterze urzędu. Ja zostałam sama w pokoju z tymi wszystkimi dokumentami, pieczątkami i w mojej polskiej głowie zaświtał nagle pomysł żeby sobie samej ten dokument podpisać - Oczywiście strach i jakiś rozsądek wygrał.

Zresztą mieszkam teraz w Nepalu, więc pora sie nauczyć, ze tu urzędnik jest jak Bóg, bo zawsze może nie podpisać wniosku, utrudnić, kazać przyjść dnia następnego.
Więc grzecznie po nepalsku z uśmiechem zaczekałam na jego powrót i nawet powiedziałam mu grzecznie dziękuje, kiedy wniosek mój podpisał.
A on nawet nie raczył podnieść głowy i spojrzeć na mnie.
Trzeba przecież szybko przejrzeć wnioski, złożyć podpis i wrócić do czytania facebooka.

Tuesday, November 12, 2013

Szłam dzisiaj drogą z mojego miejsca zamieszkania do dzielnicy turystycznej.
Przeciez jest drugi dzień  " Nepal Banda " co oznacza " nepal zamknięty " - nic nie jeździ, wszystko pozamykane.
Po drodze, na budynku szkoły mijam napis :
" Impossible itself says that I'm possible "
- I like that,- pomyślałam. 
Jaki ładny dzień na spacer.

Monday, November 11, 2013

19 listopada mają sie odbyć w Nepalu wybory do Zgromadzenia Konstytucyjnego.

Natomiast czy sie odbędą ....

Partia maoistyczna ( są dwie, - ale mówię o extremalistach) nie tylko nawołuje do bojkotu tych wyborów ale wprowadziła od dziś dziesięciodniowe strajki w całym kraju. Nie czynne są szkoły, biura, sklepy, nie jeżdżą samochody, autobusy.
Jedynie turyści ( bo nadal mamy sezon turystyczny ) mogą swobodnie sie przemieszczać w samochodach opisanych " tourist only ".
A wszystko po to aby jak najmniej ludzi wzięło udział w głosowaniu.
Dwa miliony ludzi mieszka w Kathmandu ale większość musi głosować na wioskach, w swoich organach wyborczych. Skoro nie ma transportu, to trudno sie przemieszczać.

Trudno powiedzieć co bedzie dalej. Łatwo jest przyjąć dwa, trzy dni strajków i siedzieć w domu, ale w końcu myśle ze ludzie wyjdą na ulice i nie obędzie sie bez protestów, demonstracji, rzucania we władze kamieniami...

Byłam tu w 2007r kiedy to odbywały sie protesty przeciwko monarchii i jego rządom.
Razem z moimi kolegami nepalczykami krzyczałam głośno, ze chcemy demokracji i nie chcemy juz wiecej rządów króla.
Mówiło sie ze w Kathmandu dwa miliony ludzi wyszło wtedy na ulice.
Pamietam ten czas dokładnie, kiedy kraj sie zmienia z monarchii w republike ,- trudno to zapomnieć.
Byłam tu tez w 2008r , kiedy to król Gyanendra odszedł od władzy.
Wiele sie od tego czasu zmieniło, bardzo wiele.
Ale jeszcze wiele musi sie zmienić.

Osobiście uważam, ze jeśli ktoś może coś tu zmienić na lepsze - to tylko maoiści- tylko nie mówię o extremalistach. Mówię o partii z wodzem naczelnym Panem Prachandra.
Uważam tak dlatego, ze to jedyna partia która ma jakąś wizje i chce coś zrobić, zmienić dla innych, obejmując tych biednych, bez dostępu do szkoły, szpitali , wody, mieszkających na himalayskich wioskach. I tez dlatego, ze tylko partia maoistyczna może położyć kres okropnej korupcji tego kraju.
Bo tylko z tą jedyną partią wszyscy sie liczą a bogaci sie jej boją.

Ale trudno przewidzieć co bedzie dalej w takim kraju jak Nepal, który rządzi sie sam, bez żadnego systemu władzy który jest skuteczny, który chroni swoich obywateli.
Tu każdy robi to co chce i co uważa za słuszne.
I jest w tym może jakaś magia, bo mimo wszystko jakoś tu wszystko funkcjonuje.
Tylko czy jakoś to znaczy dobrze ?

Saturday, November 9, 2013

W końcu, w końcu widać koniec prac w hotelu. Zostało jeszcze nam pomalowanie budynku na zewnątrz i położenie podłogi drewnianej. I wtedy ja wchodzę jako interior designer, co mnie bardzo, bardzo cieszy, bo uwielbiam, kocham taką robotę, kiedy to mogę sie zająć upiekszaniem, dekorowaniem, dodatkami i wszystkim co stworzy atmosferę. 
Bedzie z akcentem buddyjskim, bedzie ciepło , bedzie miło , bedzie życzliwie.
Czekam na Was, moi kochani drodzy podróżnicy i obiecuje przyjąć Was życzliwie, dobrze, ciepło.
Nepal tez czeka na Was do odkrycia.
Szlaki, góry, Mt. Everest a może jakaś mała wioska w Himalayach czy pobyt w klasztorze.
Po cokolwiek czujesz, ze masz tu przyjechać, - spełni to Twoje oczekiwania, bo Nepal jest magiczny.

Thursday, November 7, 2013

Kathmandu zrobiło sie juz bardzo zimne. Po 16-ej słońce schowało sie za górą, o 17-ej było juz ciemno a o 18-ej bardzo zimno, wietrznie.
Dzieciaki położyłam spać w swetrach i śpiworach, sama sie kłade do łóżka w polarze.
Prądu jest zauważalnie mniej i dzisiejszą prace domową dziecka z przedszkola robiliśmy przy świeczkach, ja dodatkowo oświęcając zeszyt latarką żeby dziecko widziało co pisze.

W hotelu prace postępują, choć panowie budowlańcy za nic nie potrafią odróżnić koloru brązowego od czarnego. Łóżka miały być pomalowane na kolor brązowy a wyszedł im czarny i pól dnia ze mną na ten temat dyskutują, ze jest dobrze, ze jest tak jak ja chciałam.
Zaczęli tez malować budynek na zewnątrz i wychodzi ładnie.
Zaczynam widzieć, ze zbliżamy sie ku końcowi a to znaczy, ze ku otwarciu.
Dużo podróżników czeka na nasze otwarcie a my czekamy na nich !

Tuesday, November 5, 2013

Rytuał wręczenia " Tika " to błogosławieństwo, które ma uchronić przed wpływem złych istot, duchów i zła. Tak dzisiaj obchodzilismy to święto w kathmandu.



Monday, November 4, 2013

To dziś dla wielu najważniejszy dzień podczas całego Święta Światła zwanego w Nepalu " Tihar " a w Indiach " Dipawali ".
Ostatni dzień Święta zwany " Bhai Tika " jest świętem brata i siostry, podczas którego siostra błogosławi brata, wykonując rytuał ochraniający go przed złymi duchami ( wygląda to w ten sposób, ze siedzącego brata, siostra okrąża trzy razy, skrapiając wokoło niego podłogę oliwą a także oliwą smaruje jego głowę i uszy )
Potem ofiarowuje swojemu bratu kolorowy znak " Tika " na czole oraz zawiesza mu na szyji naszyjnik ( malla) zrobiony z żółtych kwiatów oraz wręcza mu prezenty ( najczęściej suszone owoce, ale tez w kathmandu zauważyłam ze najczęściej są to ubrania, szale ) życząc mu wszelkiej pomyślności i długiego życia a on w zamian ofiaruje siostrze pieniądze i przysięga bronić zawsze jej honoru.
Jest to czas kiedy rodziny, szczególnie brat i siostra muszą być razem, bo od tego błogosławieństwa bedzie zależała pomyślność i zdrowie brata w tym roku.

Jeśli ktoś nie ma brata lub siostry, to dziś jest czas aby kogoś swoim bratem lub siostrą uczynić poprzez ofiarowanie mu kolorowego znaku " Tika " na czole i zaproszenie go do swojego życia oraz poprzez złożenie sobie przysięgi, ze odtąd jest sie bratem i siostrą.
Dla nepalczyków takie relacje, więzi stają sie bardzo mocne, jakby rzeczywiście byli dla siebie rodzeństwem i są to relacje które trwają całe życie.


Sunday, November 3, 2013

Według wierzeń nepalczyków, Bogini Lakszmi przynosi obfitość, bogactwo, szczęście i mądrość do domu. 
Trzeba Jej wskazać drogę do domu poprzez namalowanie ścieżki z wody wymieszanej z czerwoną gliną, która prowadzi od wejścia czy drzwi domu do jego środka. Ścieżka oświetlana jest lampkami oliwnymi a na jej końcu buduje sie ołtarzyk z wizerunkiem Lakszmi oraz maluje sie z pofarbowanego wcześniej ryżu piękne motywy w stylu mandali, ofiarowuje sie kwiaty, owoce, pieniądze, ryż i czerwony proszek z którego robi sie znak Tika na czole. Pali sie kadzidła i lampki oliwne aby uczcić i zaprosić do swojego domu Boginie Lakszmi. Na wioskach bardzo często kładzie sie pudeleczko - skarbonke do której wkłada sie co roku pieniędze, które to można użyć tylko w nagłych przypadkach.
W kathmandu zauważyłam ze na ołtarzyku tuż przy zdjęciu Bogini Lakszmi kładzie sie często portfel, aby zostać obficie przez cały rok obdarowanym pieniędzmi.
Takie ołtarzyki powstają także w sklepikach, miejscach pracy, biurach.
Tego dnia szczególnie nepalczycy nie targują sie o ceny , gdyż uważają ze trzeba przyjąć pieniądze jakie ktoś nam ofiaruje czy zapłacić tyle ile ktoś rząda, po to aby sie finansowo szczęściło.
Bogini Lakszmi przychodzi do każdego domu, obdarowując wszystkich swoim bogactwem.
To bardzo ładny czas teraz w Kathmandu. Czas światła.

Saturday, November 2, 2013

Przyszedł piękny czas Świąt " Tihar " albo inaczej zwanych tez " Diwali ", co oznacza święto świateł.
Święta hinduistyczne obchodzone na cześć Bogini Lakszmi. 
To bardzo radosny czas poświęcony ku czci życia, pomyślności, braterstwa, oddawania błogosławieństw zwierzętom takim jak : kruk, krowa i pies.
W tych dniach przyozdabia sie domy girlandami kwiatów, światełek, lampek oliwnych, żarówek świecących kolorowo i zostawia sie drzwi domu otwarte szeroko na oścież oświetlając pomieszczenia lampkami aby Bóg mógł znaleść drogę by wejść do domu do środka.

Całe miasto Kathmandu nocą zamienia sie w wielkie jedno światło.

To czas tez kiedy nie wyłączany jest prąd przez elektrownie i można cieszyć sie światłem cały dzień i noc.
Święta trwają pięć dni i rozpoczynają sie dniem w którym ofiaruje sie błogosławieństwo dla kruka.
Istnieje w Nepalu przesąd który mówi o tym, ze jak kruk kracze to zwiastuje smierć, należy więc z szacunkiem traktować kruki i oddawać im cześć. Tego dnia ofiaruje sie dla nich ryż na talerzach zrobionych z liści, które to wystawia sie przed dom aby nakarmić kruki i zadowolić je tak aby uniknąć ich krakania przed domem.

Drugi dzień świąt poświęcony jest oddawaniu czci psu.
Tego dnia obdarowuje sie psa girlandami kwiatów, czerwonym znakiem Tika, ryżem do spożycia i prosi sie go o strzeżenie wrót domu przed niebezpieczeństwem.
W Kathmandu które powinno mieć raczej nazwę Dogmandu jest mnóstwo bezdomnych psów na ulicach, tego dnia dba sie o to aby wszystkie były nakarmione i pobłogosławione znakiem Tika.

Dziś jest trzeci dzień świąt zwany Lakszmi Pudza, w którym to czci sie święte krowy.
I tak samo ofiaruje sie im girlandy z kwiatów, jedzenie i czerwony znak Tika.
Krowa w hinduistycznym wierzeniu jest jak matka, jak wszechświat bo daje życie człowiekowi poprzez to ze daje mleko, rownież człowiekowi.
Niektórzy w tym dniu piją jej mocz, wystarczy kilka kropel dodać do posiłku, na znak oddania jej szacunku. Często na wioskach jej łajno przykleja sie do ścian domu, aby je wysuszyć na słońcu i pozńiej używać do rozpalania ognia.

Przez cały czas trwania świąt, odbywają sie śpiewy i tańce. Maszeruje sie od domu do domu tańcząc i śpiewając i prosząc właściciela domu o ofiarę pieniężna. Nie odchodzi sie od drzwi domu dopóki złożona ofiara jest satysfakcjonująca. Można rownież ofiarować śpiewającym jabłka i banany oraz ryż.
Dzisiejszej nocy zabawa, śpiew, taniec i chodzenie z domu do domu bedzie trwało całą noc.
Nie można po prostu kogoś nie wpuścić czy nie przyjąć czy nie ofiarować mu pieniędzy, tego dnia nikt nie może sie gniewać i trzeba wszystkich uczynić zadowolonymi, tak aby uczynić Bogini Lakszmi tez szczęśliwą. 

Podczas tego święta można rownież grać w hazard, z czego nepalczycy chętnie korzystają.
Nawet dzieci grają za pieniądze w rożne gry i karty na ulicach.

Na zdjęciu : dzieci w kathmandu maszerujące dziś od domu do domu tańcząc i śpiewając tiharowskie pieśni.
Z Himalayów powróciłam, choć wracać do Kathmandu sie nie chciało.
Ale remont hotelu nadal trwa no i trzeba swoje dopilnować aby robota szła po mojemu i efekt był taki jaki oczekuje. A to trudne, bo tutejsze spojrzenie, pojęcie estetyki bywa bardzo rożne i odmienne od mojego...

Himalaye. Jak to nepalczycy mówią ,- góry to tylko te co mają białe szczyty. Wszystkie inne to tylko pagórki. I choć niejednokrotnie te pagórki mają i po 3000 m, to nie są to dla nich góry.
Góra musi mieć koniecznie biały szczyt ( czyli te które mają powyżej 4000m npm )

Thumi. Położone malowniczo, bajkowo na takim właśnie szczycie pagórka, co to ma 1900 m npm.
Przestrzeń i poczucie wolności, bycie blisko natury towarzyszyły mi każdego dnia.
Niewiele robiłam. Patrzyłam na życie, na dzieci, na ciężką prace ludzi...
Na ich trud pracy każdego dnia, uśmiechnięte twarze, radość w sercach.

Życie na wiosce łatwe nie jest. I nie jest to kompletnie kwestia braku prądu, internetu, ciepłej wody...
Tu każdy rytm dnia wyznacza praca. Czy pada deszcz czy świeci słońce, trzeba napoić zwierzęta, nakarmić je, przynieść wodę z pobliskiego strumienia i ściąć trawę z łąki czy pola dla zwierząt hodowlanych w domu. 
Na wioskach je sie to i tylko to co sie samemu wyprodukuje, to co urośnie w polu. Szpinak, pokrzywa, ziemniaki i ryż to główne składniki codziennego menu. Jada sie dwa razy dziennie, zawsze o stałej porze dnia, rano i wieczorem. To same menu- ryż ze szpinakiem, ewentualnie ziemniaki, zupa z soczewicy. Trzeba przynieść drewno, porąbać je i napalić w piecu w kuchni aby przygotować jedzenie. 
W ciagu dnia pare razy dziennie pije sie mleko od krowy, zawsze na ciepło.
W sezonie letnim rosną na wiosce rownież banany i mango a także kukurydza.

Zęby myje sie specjalną zieloną rośliną, która wytwarza kwasy, które to skutecznie oczyszczają kamień nazębny albo ewentualnie popiołem, który tez służy do mycia naczyń.
Wodę do nakarmienia zwierząt, do spożycia, do podlania ogródka przynosi sie do domu parenaście razy dziennie w pięknych ręcznie wykonanych dzbanach z brązu.
Prysznic bierze sie w potokach górskich.
Na wiosce jest mały sklepik gdzie można kupić cukier, sól, zupke chow chow i cukierki.
Szkoła podstawowa oddalona jest o 15 minut( dla mnie 40 minut) od domu, małą kamienną drożką w górę.
Widoki na Himalaye są niesamowite z naszego pagórka. Widać cały rejon gór Manaslu. Słońce wstaje o 7-ej rano i zachodzi koło 6- ej wieczorem. O godzinie najpóźniej 9-ej wieczorem cała wioska pogrążona jest we śnie. Wstaje sie o 4-ej nad ranem i o 5-ej cała wioska żyje juz swoim życiem.

Jadłam niesamowite rzeczy, oprócz pokrzyw z których gotuje sie zupę, rożne łodygi i liście roślin które rosną na łąkach a także pędy młodego bambusa. Herbaty piłam z zielonych liści, które w smaku przypominały cukierki "vicks".

Obserwowałam wioske i jej ludzi, którzy pomimo, ze zajęci pracą, znajdowali czas na chwile rozmowy i podpytanie mnie o życie na moim kontynencie.
Nie wszystkie dzieci na wiosce chodzą do szkoły. Pomimo tego, ze szkoła jest państwowa, nauka jest płatna a pracy w domu i gospodarstwie jest tyle, ze nie każde dziecko może iść do szkoły, bo musi pracować.
I tak dzieci juz te w wieku ośmiu lat mają dużo obowiązków. Potrafią juz ugotować same obiad, pomagają przy wszelkich pracach w domu i polu. Dokarmiają zwierzęta, doją krowę, zbierają chrust na opał.

Życie na wioskach w Himalayach wypełnione jest ciężką pracą od rana do nocy, pracą która każdego dnia jest taka sama, zawsze trzeba napoić zwierzęta, przynieść wodę itd.
Ale mimo tego, ludzie mają promienne twarze, ciepłe spojrzenia i potrafią dostrzec piękno życia i tego świata każdego dnia.
Żyją rytmem słońca, rytmem natury, rytmem wiatru i wody w potokach.
Wróciłam do kathmandu, choć chciałoby sie na wiosce juz zostać i pobyć w tym rytmie choćby jeszcze troche dłużej.

Friday, October 11, 2013

Ruszam na wioske w Himalayach, do Baseri tuż przy granicy tybetanskiej.
Pakuje spiwór, jakąś książkę, aparat foto, papier toaletowy i troche jedzenia : jabłka, pomarańcze, makaron, czekoladę dla dzieciaków. 
Na wiosce można zjeść ryż, ziemniaki, szpinak i ewentualnie podczas święta Dashain mięso kozie.
Wioska jest położona malowniczo w Himalayach, nie ma prądu, toaleta jest na zewnątrz a prysznic to strumień zimnej wody przy ujęciu wody która służy wszystkim na wiosce.
Będę spać pod gołym niebem, patrzeć na gwiazdy a o poranku na wschód słońca w Himalayach.
To sie nazywa życie !

Thursday, October 10, 2013

Przyszły największe nepalskie święta " Dashain ". Kathmandu zrobiło sie puste. Jedyna dzielnica która naprawdę ciągle żyje to turystyczna. Jest w końcu szczyt sezonu.
Na naszych obrzeżach pustki, sklepiki pozamykane, szkoły tez. Większość osób która ma rodziny na wioskach w Himalayach, pojechała do swoich rodzin.
Święta trwają dwa tygodnie ale najważniejszy dzień jest dniem złożenia ofiary z krwi zwierząt Bogini Durga i dostanie błogosławieństwa.
Dashain symbolizuje zwycięstwo dobra nad złem.
Jest taka tradycja, która mówi, że każdy podczas tego święta powinien choć raz oderwać sie od ziemi, dlatego w tym czasie budowane są huśtawki z bambusa i lin kokosowych i huśtają sie wszyscy aby odgonić zło czy złe odczucia.
Jest to bardzo rodzinne święto, pełne radości, wspólnych spotkań i rodziny starają sie je spędzać razem, dzieci puszczają latawce a dorośli ( panowie ) grają w karty, kobiety odwiedzają świątynie i przygotowują świąteczne potrawy.
W tym czasie spożywa sie szczególnie mięso z kozy i barana.
Około 200 tys zwierząt jest zabijanych podczas Dashain, w każdej rodzine szczególnie na wioskach w Himalayach po zabiciu kozy, podpala sie ( wędzi ) ją na ogniu i potem wiesza w kuchni spożywając jej mięso każdego dnia ( na wioskach nie ma prądu więc i lodówek, dlatego mięsa sie często suszy lub wędzi )
Ważnym dniem podczas Dashain jest tez dzień błogosławieństwa, - otrzymania " Tika " ( czerwonej kropki na czole )od kapłana lub najstarszej osoby w domu.
Błogosławi sie osobę życząc jej wszelkiego spełnienia.
To najradośniejsze święto nepalskie obchodzone z dużym entuzjazmem.

Tuesday, October 8, 2013

Dzielnica turystyczna w Kathmandu jest dla mnie męcząca. Gdyby nie powstający w niej nasz hotel, to myśle, ze nie stawiałabym w niej moich kroków zbyt często. Zgiełk, harmider, hałas, zamieszanie.
Tłumy ludzi, turystów i krzyki nawołujących sprzedawców czy sklepikarzy aby wejść do ich sklepików i kupić od nich jakieś rzeczy. Często oczywiście piękne rzeczy. 
Taxowkarze z każdego rogu wyłaniający sie aby mnie zawieść choćby gdziekolwiek, najchętniej za trzy razy drożej niż to kosztuje.

Wole jednak swoją okolice na obrzeżach Kathmandu. Jest spokojnie, cicho, dotykam gór każdego dnia.

Zastanawiam sie nad pobytem wielu turystów w dzielnicy turystycznej Kathmandu. Dlaczego ją wybierają ? Może dlatego, ze łatwiej jest razem, wspólnie przebywać w jednym miejscu, gdzie skupiają sie w większości hotele, restauracje i agencje trekkingowe tego miasta. 

Zreszta często Kathmandu to tylko przystanek przed dalszą podróżą w Himalaye. 
I gdyby ich nie było, - myśle ze turystów w takiej liczbie tez by tu nie było.

Himalaye to góry które trzeba zobaczyć aby zrozumieć dlaczego są tak szczególne.
Dla ludzi tych rejonów to święte góry, każda ma swoje imię i jakąś legendę, historie.
Dla mnie to góry które oczyszczaja, uspokajają, otwierają na przestrzeń.

Nepal to dla mnie Himalaye.

Sunday, October 6, 2013

Dzieciaki pojechały na wioske w Himalayach, do Tumi, tuż przy granicy tybetańskiej. To Rejon Manaslu, w ogóle nie turystyczny. Można zobaczyć prawdziwe życie ludzi w Nepalu, ich codzienność i to jak stawiają czoła trudnościom życia, każdego dnia. A życie na wiosce łatwe nie jest, bez prądu i żadnych wygód . Dom z gliny, spory taras, pole na którym rosną warzywa i ryż. Do strumienia z wodą jest blisko a to ważne bo wodę do domu trzeba przynieść parenaście razy w ciagu dnia. Trzeba podlać pole, napoić zwierzęta, ugotować, pozmywać naczynia. Trzeba przynieść drzewa aby napalić w kuchni.
Spakowałam im przede wszystkim jedzenie, - makaron, płatki na śniadanie, jabłka .
Na wiosce jada sie ryż, zupę z soczewicy, ziemniaki i szpinak. ( dwa razy dziennie, na śniadanie i na kolacje ).  A z owoców to w ogrodzie rosną banany i mango.
Dla rodziny posłałam cukier, sól, olej do gotowania i olej do lampy naftowej i sporo czekolady dla dzieciaków mieszkających na wiosce.

Dom w Kathmandu bez nich cichy i pusty, trudno sobie miejsce znaleść.
Ale czeka mnie praca remontowa przy hotelu, której ciągle końca nie widać.

Friday, October 4, 2013

Moje dzieci takie typowe nepalskie. - wiatry w polu i nic ich nie idzie zatrzymać.
Wiatry w polu sie właśnie szykują na pobyt na wiosce w Himalayach.
Święta " Dashain " bedą obchodzić u dziadków.
Dziadkowie kochają tak mocno ze na wszystko pozwalają. 
I można boso polatać i kury poganiać, banany z drzew pozrywać i udawać, ze sie poluje na tygrysa.
A co najfajniejsze to iść do szkoły na wiosce, posiedzieć w ławce z innymi uczniami i nie dostać do domu pracy domowej !


Wednesday, October 2, 2013

W sklepie z glazurą i terakotą wybieram płytki podłogowe.
Wybór jest prosty, - znaleść coś co świecące, kolorowe , czerwono złote nie jest.
Lubują sie tu ludzie we wszystkim co świecące. 
A to płytki tarasowe, do hotelu, więc wybieram coś w odcieniu brązu. Nawet mi pasują. Cena mniej, ale dostaje jakiś mały rabat plus transport gratis.
Ostatnio płytki łazienkowe, które tez tu zakupiłam, przyjechały do mnie częściowo połamane, popękane. Myśle ze jakieś 30% tych płytek. 
Nie wiem czy to wina transportu, ładunku, rozładunku ale pan ze sklepu z glazurą bez problemu mi je wymienił. W tym przypadku tez podkreśla ze jeśli bedą płytki popękane, połamane to bez problemu mogę je zwrócić i wymieni mi je na nowe.
No jest to dla mnie troche szokujące. Bo przeciez można by je tak przetransportować aby sie nie połamały. Ale widocznie cena za płytkę jest na tyle wysoka, ze ewentualny zwrot jej jest w cenie zawarty. Myśle ze ta sama płytka w moim kraju kosztuje o połowe mniej. Tu sie kupuje je na sztuki, u nas na metry.
Taki inny sposób myślenie warty dla mnie zapisania.

Tuesday, October 1, 2013

Uśmiecham sie sama do siebie...
Dziś napisałam koleżance, ze nie wiem kiedy otworzymy hotel.
Ze otworzymy jak otworzymy- może otworzymy w listopadzie, może w grudniu...
Czy ja zaczęłam myśleć juz po nepalsku ?

Obserwuje jak kobiety, moje sąsiadki sprzątają naszą okolice. 
Zacznę od tego, ze najpierw stworzyły stowarzyszenie kobiet, które ma na celu dbanie o porządek, czystość okolicy w której mieszkamy. Każdy dom musi miesięcznie uiścić jakaś dowolną opłatę na ten cel, ale sugerowane jest minimum 100 rupi, czyli 1$ miesięcznie, w przypadku jeśli osoba z gospodarstwa uczestniczy przy porzadkach. Jeśli nie uczestniczy, to stowarzyszenie " rząda " zapłaty znacznie wiecej ponad to, bo nawet i 1000 rupi czyli 10$ miesięcznie.
Oczywiscie opłata jest dobrowolna ale zauważyłam ze ci co nie uczestniczą przy sprzątaniu to raczej ci właściciele tych bogatych domów....
A sprzątanie wygląda mniej wiecej tak :
Grupa licząca może około 40 kobiet, wszystkie ubrane tak samo, identycznie w szaro - złote sari ze zmiotką i szufelką w ręku. Sprzątają ulico- chodniki, bo ani to ulica ani to chodnik a raczej to jedno i drugie na raz.
Ale zauważyłam, ze one zmiatają te ulice z piachu, kurzu, pielą rośliny z asfaltu ale śmieci czy papierków juz nie zbierają, tylko tak zostawiają.
Nie rozumiem. Więc pytam, ale żadnej logicznej odpowiedzi nie dostaje.
One mnie chyba nie rozumieją.
Ja tez nie rozumiem, bo niby jest posprzątane w sensie ze wypielone, pozamiatane ale te papierki po cukierkach czy gumach do żucia nadal tak leżą....
Oczywiscie może na temat estetyki sie nie dyskutuje.

Nie, ja jednak nie zaczęłam myśleć po nepalsku, skoro to zauważam. Jeszcze nie. :)

Monday, September 30, 2013

W Kathmandu brak miejsc noclegowych w hotelach. Jest pełnia sezonu i turystów, podróżników, backpakersów jest tylu, ze dzielnica turystyczna jest zatłoczona.
Mieliśmy otworzyć hotel 1-ego października, ale mamy opóźnienie, spore opóźnienie...
Przyjeżdżają i nasi turyści do nas, klienci naszej agencji trekkingowej i cieżko znaleść dla nich miejsce w hotelu. " Upychamy" ich gdzie sie da i niestety za zwykły pokój w hotelu który kosztuje normalnie 15$, trzeba teraz w sezonie turystycznym zapłacić 30$.
Ceny za wszystko urosły o jakieś 30%, nawet dla nas mieszkających tu.
Lubimy ten sezon turystyczny, bo jest to czas pracy ale tez i zarobków.
Ale nie lubimy ze wszystko tak strasznie drożeje i dla nas.
Jeśli ktoś robi trekking w Rejon Mt. Everest, to biletów na samolot do Lukla w najbliższych dwóch tygodniach juz nie ma, wszystkie są sprzedane.
Osobiście bardzo polecam trekking w okolicy Langtang, - jest mniej turystycznie, a Himalaye są te same. Ceny są tez znacznie niższe bo zaplecze turystyczne jest gorsze, więc jest tez mniej turystów ale za to można poobserwować kulturę nepalską, sposób życia ludzi, ich warunki, ich codzienność.
Nepal jest piękny, bez względu na rejon który sie wybierze do podróży czy tekkingu, bo to piękny kraj, ludzie życzliwi i prości a Himalaye są zawsze majestatyczne.

Friday, September 27, 2013

Pogoda sie zmienia. Wieczorami robi sie chłodno, choć w ciagu dnia jest ponad 30 stopni C.
Zbliżają sie największe hinduistyczne święta w Nepalu - Dashain.
I choć dopiero za dwa tygodnie, to juz wszyscy o nich myślą, mówią.
To teraz czas zakupów, kupowania ubrań, szat dla siebie i swoich bliskich oraz mężczyźni kupują złoto swoim żonom, bo w Dashain trzeba sie ubrać w swoje najpiękniejsze stroje i złoto. Tych których nie stać na jego zakup, pożyczają złoto na ten czas od innych.
Kathmandu w tym okresie tego festiwalu pustoszeje, - wszyscy jadą na wioski w Himalaye.
W tym czasie pracuje tylko sektor turystyczny, bo Dashain przypada w okresie turystycznym.
Święto trwa dwa tygodnie.
Dzieciaki mają tez dwa tygodnie wolne od szkoły.
Myśle ze pewnie na wioskę w Himalaye pojedziemy, bo nie ma szans żebyśmy wcześniej wyrobili sie z otwarciem hotelu. Jak sie uda otworzyć go w listopadzie, to i tak będę zadowolona.
Zresztą fajnie bedzie pojechać na wioskę w Himalaye.
Dzieciaki nie mogą sie juz doczekać !

Tuesday, September 24, 2013

Strajki, wybory i co raz to mniej prądu w dolinie Kathmandu.
To ostatnie wieści z tej strony świata.
Za to pełno turystów, trekkersów, podróżników. Himalaye pięknie widać i z Kathmandu.
Szlaki turystyczne zapełnione a ceny idą w górę, niestety tez i dla lokalsów.
Wczoraj miałam problem ze znalezieniem transportu powrotnego do domu, taxi za stałą poprzednią opłatę nie chce juz jechać, bo czyha na lepsze pieniądze od turystów. Szukałam taxi godzinę i musiałam zapłacić i tak wiecej niż zwykle.
Wszędzie w radio, telewizji trąbili, ze panuje bird flu i żeby nie jeść jajek i mięsa z kurczaka.
Ciekawe, ze turystów to sie nie dotyczy ?
Knajpy zapełnione i najczęściej oferują turystom mięso z kurczaka właśnie, bo jest najtańsze a teraz przy bird flu to juz wogóle jest tanie.
Tu sie zarabia sezonowo i to rozumiem ze teraz ten czas żeby podnieść ceny i zarobić teraz w sezonie turystycznym który trwa do końca listopada. Ale można to chyba robić jakoś po ludzku, informując ludzi o tym ze panuje w Kathmandu bird flu i to juz ich wybór czy jedzą mięso z kurczaka czy płacą za mięso kozie które jest tu znacznie droższe jak w Europie.
W Kathmandu nie brakuje tez wegeterianskich dobrych knajp, szczególnie tych które proponują indyjską kuchnie. Mniam. Mniam.

Wednesday, September 18, 2013

Wybierasz sie do Nepalu czy na trekking w Himalaye ?
Kupujesz ubezpieczenie na czas trwania tej podróży ?
Spójrz dobrze w swoją polisę, bo może sie okazać ze nie jest właściwa.
Mam kolejnych klientów którzy pochorowali sie w górach i którym kompania ubezpieczeniowa odmówiła zwrotu kosztów leczenia. Takie sytuacje są tu nagminne i często spotykam turystów którzy mają problem z odzyskaniem pieniędzy od ubezpieczyciela.
A rachunek im wystawiony to 7000$. Koszty leczenia cudzoziemców w Nepalu są tak wysokie.
I zawsze słyszę to samo od trekkersow : ze mamy bardzo dobre ubezpieczenie.
Dwie rzeczy jeśli idziesz na trekking w Himalayach :
Zapytaj dokładnie ubezpieczyciela czy jesteś ubezpieczony od " AMS- acute mountain sickness" , choroby wysokogórskiej czy wysokosciowej.
Druga rzecz, bardzo ważna, to do jakiej wysokości nad poziomem morza jesteś ubezpieczony.
Najczęściej okazuje sie ze polisa ubezpiecza tylko do 2500 m npm.
Poznałam wiele osób które zachorowały w górach i którym zostały do zapłacenia rachunki na sumę tysiecy dolarów , tylko dlatego ze kampanie ubezpieczeniowe odmówiły wypłacenia środków, a te osoby miały przecież takie super polisy wykupione w super kompaniach ubezpieczeniowych.

AMS zdarza sie w górach bardzo często. Może zdarzyć sie każdemu. 
Przyjmuje sie ze może sie juz zdarzyć na wysokości 2500 m npm.
Oczywiscie nie musi i nie ma na to żadnego konkretnego wytłumaczenia dlaczego jednym sie zdarza a drugim nie.
Dobrze jest więc dać sobie czas na aklimatyzacje w górach, posiedzieć w jednym miejscu w górach przynajmniej  dwa dni, jeść czosnek, pić dużo wody i iść spokojnie, swoim rytmem.

I jeśli sie juz ubezpiecza, to zrobić to dobrze!

Tuesday, September 17, 2013

Czasami chodzimy na kolacje do knajp w dzielnicy turystycznej.
Z reguły wybieramy restauracje z kuchnią lokalną i lokalne ceny.
Ale zdarza nam sie rownież chodzić do knajp dla turystów z cenami tez dla turystów.
W lokalnej knajpie można zjeść za 2$ na osobę. W knajpie dla turystów, dobrej knajpie obiad kosztuje juz pewnie koło 8- 10$ na osobę.

Dzisiaj mój mąż zabrał mnie do nowo otwartej knajpy w dzielnicy turystycznej.
Knajpa troche schowana w podwórzu, więc cieżko tam komuś nowemu trafić, ale zacisze podwórza i jego piękny ogród sprawiają ze chce sie tam posiedzieć.
Siadamy przy stole na tarasie i widać, ze stół jest dość brudny, więc proszę kelnera o starcie stołu, na co on wyjmuje serwetki z serwetnika na stole i zbiera nią okruchy jedzenia, dość niechętnie i niedbale.
Ale postanawiam tego nie zauważyć, bo przecież jestem w nepalskiej knajpie a nepalczycy mają inne poczucie czystości i estetyki niż my.

Co tam, - kiedyś zdarzyło mi sie, ze mi kelner włożył palec do herbaty żeby sprawdzić temperaturę wody, kiedy powiedziałam, ze moja herbata jest tylko ciepła a nie gorąca, więc herbata nie chce sie zaparzyć, a on upierał sie na to, ze woda jest dość ciepła, po tym jak temperaturę wody sprawdził palcem.

Jest wieczór i ciemno na dworzu i właśnie wyłączono prąd, co o tej porze roku kiedy monsoon juz sobie poszedł zaczyna być stałym elementem dnia, ze prąd wyłączają. Knajpa widocznie nie ma generatora prądu więc kelner przynosi nam świeczke, jest miło i klimatyczne.
Ale juz świeczki nam nie zapalił. Więc wołamy go ponownie i prosimy o jej zapalenie a on sie dziwi, ze nie możemy tego zrobić sami. Więc mu grzecznie mówię, ze nie mamy zapałek.
Wraca po dłuższej chwili i przynosi zapałki.
Zamawiamy coś z menu, które zresztą ma dania chyba wszystkich kuchni swiata od continentalnej po meksykanską.
W tle gra cicho muzyka i jest bardzo miło.
Kelner przynosi pierwsze danie, stawia je na stole dla mnie, ale trudno mi ocenić co to jest, bo jest dosyć ciemno i nie jestem pewna czy to jest to co zamówiłam.
Pytam kelnera o nazwę dania ale on tez nie wie co mi przyniósł, więc pytam czy może dowiedzieć sie o to w kuchni bo ja wybrałam danie wegetarianskie, mój mąż mięsne. 
Wraca po dłuższej chwili, przynosząc kolejne danie i jest ono właściwe dla mnie.
To co dostałam ja wcześniej, było dla mojego męża, więc dobrze ze sobie grzecznie poczekałam na moje właściwe danie.

Kiedyś w bardzo dobrej knajpie w dzielnicy turystycznej zamówiłam " greek salad ", ale kelner przyniósł mi " garden salad ". Więc kiedy mu grzecznie powiedziałam, ze to nie jest co zamówiłam i ze chce " greek salad " , kelner strasznie sie obruszył i odmówił mi przyniesienia tego co zamówiłam bo juz mi kuchnia wydała " garden salad ". Ale ja prosiłam dalej, ze chce dostać to co zamówiłam. I ze zamówiłam " greek salad " dlatego ze miałam ochotę na ser kozi.
On na to, ze nie , ze ja kłamie i ze zamówiłam " garden salad " . I gadaj tu z takim. Więc wyszłam, nie zapłaciłam i nie wróciłam juz do tej knajpy wiecej.
I kiedyś dokładnie w tej samej knajpie( nie chce podawać jej imienia, bo jest to jedna z bardziej znanych knajp dla turystów w Kathmandu) zamówiłam coś z menu. Juz nie pamietam co to było ale pamietam dokładnie słowa kelnera który przy moim złożeniu zamówienia powiedział mi tak:
" zamiast tego, powinnas zamówić coś lżejszego, jak na przykład sałatkę, jesteś zbyt gruba żeby jeść takie rzeczy a tak po za tym to powinnas sie wiecej ruszać czy uprawiać jakis sport, żeby zrzucić te zbędne kilogramy ".
Żebyście widzieli minę moich przyjaciół ( turystów ), których zabrałam ze sobą na obiad. Byli mocno w szoku.
Więc nie tylko poczucie estetyki czy czystości mamy inne, poczucie humoru tez. :)

Monday, September 16, 2013

Mamy wizytę z dzieckiem u lekarza w szpitalu, umówioną na godzinę 18:00. Zamawiam wcześniej samochód ( taka usługa, oczywiscie płatna i to dość dużo, jak zamówienie taxi, tylko ze za samochód z kierowcą płaci sie od godziny i przejechanych kilometrów) . Tanie to nie jest ale z trójką dzieci nie wyobrażam sobie podróży małym nepalskim busem, zwanym  "micro".
Samochód zamówiłam na godzinę 17:00. Ale przyjeżdża całkiem o nepalskim czasie czyli o godzinie 18:20. Ja sie juz nawet nie denerwuje, przyzwyczailam sie do tego, ze tu sie tak wszyscy spóźniają i wiem tez ze osoba czekająca, zawsze zaczeka.
Po drodze tylko szybko wykonujemy tel do szpitala, ze sie spóźnimy pewnie około godziny na umówioną wizytę. 
Pomimo tego ze sie spóźniamy i tak czekamy pod drzwiami gabinetu kolejne pól godziny.
Spóźniają sie widocznie wszyscy, więc tak wychodzi ze zawsze trzeba czekać.
Lekarz nas przyjmuje w małym dość brudnym gabinecie gdzie boje sie dotykać czegokolwiek.
Jego angielski jest super, więc nie muszę sie produkować po nepalsku.
Odpowiada mi jego diagnoza i podejście. Jest pierwszym lekarzem, którego spotkałam w Nepalu, który mówi ze nie lubi przepisywać leków czy antybiotyków i woli żeby organizm bronił sie sam. I ze przepisuje leki kiedy czuje ze jest to naprawdę konieczne. Super ! Właśnie znalazłam lekarza w Nepalu jakiego szukałam. Zeszłej zimy dzieciaki chorowaly mi dużo, myśle ze na 10 wizyt u lekarza, 10 razy dostaliśmy antybiotyk. O ile pamietam podałam go dzieciom tylko raz, kiedy czułam ze ich organizm jakoś nie może sobie sam z chorobą poradzić. W pozostałych sytuacjach radzilismy sobie sami, a właściwie podpierając sie ayurweda, lokalnymi ziolami i wiedzą dziadka, który o naturalnym leczeniu wie bardzo dużo.
" Turmeric ". Zioło. Po polsku kurkuma. Działa cuda. Działa zawsze. Nazywany jest w Indiach złotym lekarzem.
Często go stosujemy na rożne rzeczy. W Nepalu często stosuje sie go do odkazania ran, działa bakteriobójczo  i antyzapalnie.
Ja podaje go dzieciom kiedy te zaczynają kaszleć a także kiedy mają wysoką temperaturę, bo skutecznie ją obniża.
Tu stosuje sie go także do leczenia ran i rożnych chorób skórnych, jest dobrym antysepetykiem.
Na zachodzie stosuje sie kurkume przy leczeniu chorób nowotworowych i choroby Alzheimera.
W kuchni hinduskiej i nepalskiej jest nieodłącznym składnikiem wszystkich potraw.

Sunday, September 15, 2013

Jak to po nepalsku bywa i jest to normalne, ze wszyscy sie tu spozniają, ja czekam juz druga godzinę i czekam. Wzięłam sobie książkę i iPoda więc staram sie nie denerwować, bo ta osoba na którą czekam, w końcu przyjdzie.
I pewnie po nepalsku nawet nie przeprosi, no bo tutaj to normalne czekać na kogoś.
Tym bardziej ze to ja mam " interes ".

Nepalczycy tez nie używają zbyt dużo słów jak : dzień dobry czy dziękuje.
Dziękuje to juz w ogóle używają rzadko.

Pytam mojego męża dlaczego tak jest i prosto odpowiada ze dziękuje to poczucie wdzięczności które ma sie w sercu a nie na ustach.
Może, ale nie mniej jednak miło jest usłyszeć to dziękuje bo jest to tez sposób wyrażenia swojej wdzięczności.
Ale, jak to mówią co kraj to obyczaj i nie mnie to oceniać który obyczaj jest ładny a który nie.
Obyczaje to obyczaje i bywają bardzo rożne.

Zdarza mi sie tez spotkać znajomych na ulicy, którzy nigdy dzień dobry nie mówią.
I robię swój research i wychodzi na to, ze dzień dobry w języku nepalskim nie istnieje.
Odpowiednik tego to " namaste " które mówi sie na powitanie kogoś a które oznacza: widzę w tobie istotę boską . Bardzo ładnie i juz rozumiem dlaczego nie wszyscy mówią mi dzień dobry :)

Najczęściej na powitanie osoby znajomej pyta sie : czy jadłeś obiad ? Albo jeśli jest to w ciagu dnia, to czy piłeś herbatę ?
I to jest tak jak u nas hello czy dzień dobry.

Piękny obyczaj. 
Ja wracam do czytania i czekania.

Thursday, September 12, 2013

Pogoda w Kathmandu zmieniła sie odkąd monsoon sobie poszedł.
W ciagu dnia jest około 30 stopni C a nad ranem 15 stopni C. 
Ja akurat odczuwam te zmiany i jak mi sie przypomnie ostatnia zima w kathmandu, to juz robi mi sie zimno. Pamietam dobrze spanie w polarze i czapce z wełny i pamiętam jak było zimno rano.
Choć, każdego dnia jest tu słońce. Udziela sie to chyba wszystkim dookoła. Chce sie żyć, tańczyć, śpiewać.
Koło domu gdzie mieszkamy, postawili namiot który ma służyć przez najbliższy tydzień do odprawiania ceremonii modlitewnych. Są tłumy ludzi i kapłani śpiewają a właściwie to mantrują i nauczają od rana do późnego wieczora. Zaczynają chyba o szóstej rano, głośniki podłączają jak jest prąd i słychać to mantrowanie na całą okolice.
Moje dzieci zachwycone bo wszystkie dzieciaki z okolicy sie tam zbierają, więc wygłupianie sie na całego. Cała wioska sie schodzi i całymi dniami słucha nauk kapłana - czy oni w ogóle nie pracują ?

Wednesday, September 11, 2013

Strajk w Nepalu. A to oznacza pozamykane szkoły, urzędy i biura. Jedyny sektor który może dziś pracować to turystyczny i jedyne samochody jakie mogą dziś jeździć to tylko te które przewozą turystów, muszą być opisane czy obklejone kartką z napisem "only tourist".
Dzisiejszy strajk ogłosiła partia maiostyczna. Protestują przeciwko kolejnym wyborom które mają sie odbyć w listopadzie. - pewnie sie nie odbędą.
Do strajku raczej stosują sie wszyscy. W naszej okolicy nie widzę ani jednego samochodu czy motoru.
Kiedyś w dzielnicy turystycznej, widziałam jak tłum protestujących ludzi obrzucił kamieniami witrynę restauracji która była otwarta, pomimo tego ze ogłoszono strajk i nie ważne, ze przede wszystkim obsługiwała turystów.
Zresztą taki dzień bez samochodów dobrze zrobi kotlinie kathmandu.
Jeśli strajk trwa wiecej niż jeden dzień, ceny warzyw czy owoców idą w górę nawet o 100%.
A to dlatego, ze nie ma transportu, pozamykane są drogi i nic nie wjeżdża do Kathmandu.
Strajk ogłaszany jest dzień wcześniej.
Dzieciaki zamiast do szkoły i przedszkola cały dzień na rowerze i w ogrodzie.

Monday, September 9, 2013

Moje pięcioletnie szalone dziecko rozwaliło sobie głowę i rana była na tyle głęboka, ze trzeba ją było zaszyć. Potrzebna więc była wizyta u lekarza w szpitalu.
W mojej okolicy położonej na obrzeżach kathmandu szpitala ani punktu medycznego nie ma. Najbliższy szpital od nas jest położony o jakieś 25 minut samochodem.
Znalezienie w naszej okolicy transportu w sensie samochodu czy taxowki jest trudne.
Trzeba liczyć na szczęście lub na życzliwość ludzką.
Sąsiadka zadzwoniła po znajomego który ma samochód, ale mógłby dojechać za godzinę.
Ale nie możemy tyle czekać bo przy takiej pogodzie jak jest tak upalnie i gorąco, o infekcje łatwo.
Znalezienie taxowki trwało jakieś 15 minut.
Pojawiły sie we mnie obawy, ze lepiej tu nagle nie chorować i nie mieć nie szczęśliwych wypadków, bo trudno o szybką pomoc medyczną.
W Nepalu nie ma ambulanców. Nie ma telefonu w sytuacjach "emergency" pod który można zadzwonić.
Zależnym jest sie od innych, ich życzliwości i chęci pomocy.
W mojej okolicy nie znam nikogo kto by miał samochód. Gdyby ktoś zachorował nagle w nocy, wole nawet juz o tym nie myśleć.
Sama wizyta w szpitalu była ok. Przyjęto dziecko na "emergency" od razu, nie czekaliśmy nawet jednej minuty. Obsługa medyczna była dobra choć szpital pozostawia wiele do życzenia. Brud i przy recepcji smród nepalskich toalet. W "emergency" słychać krzyki kogoś kto przyjechał z wypadku.
Dzieli nas od tej osoby tylko zasłona, więc słychać wszystko.
Zanim sie otrzyma pomoc medyczną trzeba za nią najpierw zapłacić, wyszło w sumie 10$, nie dużo jak na nasz umysł zachodni a sporo jak na realia nepalskie. Przy średnich zarobkach 50$ miesięcznie, to opłata za założenie szwów jest duża.
Kolejne doświadczenie w zyciu.- myśle sobie.

Saturday, September 7, 2013

Samo przygotowanie jedzenia trwało dziś pewnie koło pięciu godzin.
Przestałam juz liczyć ile osób przeszło przez próg naszego domu dzisiaj, na obiad, na taniec, na wspólnie spędzony czas. Jest radośnie i głośno. Muzyka i taniec wypełniają dziś nasz dom. 
Jest nawet malutka dziewczynka, pięcio-miesięczna i nawet nie wychwyciłam kto jest jej mamą , bo przechodzi z rąk do rąk. Jej mama to pewnie któraś z tanczących kobiet.
Moje dzieci przeszczesliwe, chciałyby żeby małe "baby" zostało z nami. 
Małe " baby" nie zapłakało nawet chwile i widać ze przyzwyczajone jest do takiego przechodzenia z rąk do rąk innej osoby.
Tak tu sie wychowuje dzieci. Można by nawet śmiało stwierdzić, ze dzieci tu wychowują sie same.
I ze dzieci starsze wychowują dzieci młodsze. I tak często można zobaczyc ośmiolatka który całymi dniami opiekuje sie dwulatkiem. Rodzice są w pracy i dzieci wychowują dzieci. Takie warunki życia.
Im głębiej w Himalaye, tym warunki życia trudniejsze. Dzieci z gór są za to odważniejsze, bardziej związane z ziemią co czyni ich tez weselszymi i bardziej naturalnymi ludźmi.
Właściwie to fajnie byłoby zamieszkać jakis czas na wiosce nepalskiej. Podejrzewam, ze ja szybko do miasta nie chciałabym wracać. Co tam prąd i internet. Zamiast obserwować co dzieje sie na świecie, dobrze byłoby zwrócić sie ku sobie i poobserwować siebie.
Ale póki co, trzeba sie cieszyć tym co jest a jest sie w Kathmandu. Zreszta tez bardzo pięknym, mistycznym miejscu. I choć Kathmandu to nie jest piękne miasto, to ma coś w sobie bardzo szczególnego. Ma jakieś piękno które powoduje, ze łatwo sie tu poczuć jak u siebie, jak w domu.

Friday, September 6, 2013

" Teej " - moje ulubione nepalskie święto. To jest święto dla kobiet. 
Zaczyna sie przygotowaniem posiłku złożonego przede wszystkim z ryżu, warzyw rożnych rodzaju i jogurtu z owocami. Po tym posiłku kobiety poszczą cały dzień albo i nawet dwa dni. Robią to po to aby zapewnić sobie długie i szczęśliwe małżeństwo.
Ubierają sie w swoje najpiękniejsze sari, czerwone ze złotymi dodatkami, dużo złota, dużo świecidełek.
Często ubierają sie w sari w którym brały ślub.
I modlą sie prosząc o dobrego męża i udany związek małżeński.
Te kobiety które nie są w szczęśliwym związku małżeńskim, mogą to dziś powiedzieć śpiewając pieśni o tym i tancząc do słów piosenki. Kobiety nepalskie nie żalą sie jeśli ich sytuacja w małżeństwie sie nie układa. Nie tylko sie nie żalą ale często nawet najbliżsi członkowie ich rodziny nie wiedzą, ze kobieta cierpi czy ze jest zle traktowana czy ze jest nie szcżesliwa. Myśle ze to kwestia kultury, wychowania.

To jest wesołe święto. Towarzyszy temu taniec. Dziś kobiety tanczące taniec nepalski można zobaczyć wszędzie, najczęściej spotykają sie w grupach i tańczą na ulicach czy podwórkach przy domach.
Święto trwa trzy dni.

Moje dziewczynki tańczą do muzyki nepalskiej i poruszają sie czując jej rytm.
W końcu to małe nepalki. Tu są wychowywane więc myśle ze dlatego czują tą muzykę i ten taniec bardziej niż ja.

Thursday, September 5, 2013

Nadchodzą kolejne święta w Nepalu i kolejne przygotowania do świąt.
Tym razem bedzie to festiwal dla kobiet - "Teej".

Na prośbę moich dzieci ubieram sie dziś odświętnie, pomimo tego ze "Teej" jest jutro.
Zakładam czerwone sari i dużo biżuterii nepalskiej. ( branzoletki, naszyjniki, we włosach jakieś kolorowe sznureczki, czerwoną kropke na czole)
Jestem tak kolorowa, ze mam poczucie przesady i czuje sie dziwnie.
Ale wtopie sie w tłum, bo tak sie tu kobiety ubierają i to nie tylko podczas tego festiwalu , ale na co dzień. A po za tym, zrobię przyjemność dzieciom. ( one chyba uważają ze ich mama tez jest nepalką ) 

Więc idziemy do przedszkola. Dziewczynki mają dziś przedstawienie i bedą tańczyć.
W przedszkolu są dziś wszystkie mamy ze swoimi pociechami. Każda ubrana na czerwono z duża ilością świecącej sie biżuteri.
I wszystkie mamy tańczą do muzyki nepalskiej. Wszystkie oprócz jednej ( mówię oczywiscie o sobie )
Z tym nepalskim tańcem to troche trudne, bo ważniejsze są ruchy rękoma jak nogami. Nie umiem.
Ale moje dzieci bawią sie świetnie.
Cieszę sie, ze mają tu dobre i radosne dzieciństwo.

Jutro zaczyna sie festiwal, który trwa cztery dni.
Trzeba pościć jeden dzień. ( będę tłumaczyć dzieciom, ze ich mama nie jest nepalką :) )
I tańce. Tańce wszędzie, na ulicach, w domach, na podwórkach.
Ponoć każdy tańczyć może - no to sie jutro okaże.

Wednesday, September 4, 2013

Drogi podróżniku,
Jeśli wybierasz sie w te strony, zapraszam do siebie.
Drzwi naszego domu są zawsze otwarte.
Jest łóżko (co prawda w kuchni) i ciepła woda i dobre jedzenie i jesteśmy my. 
A my, lubimy ludzi, lubimy siebie więc nasz dom w Nepalu to Twój dom w Nepalu.
Warunki średnie ale chyba nie to jest ważne...

I tak, pare dni temu przyjechała do nas Małgosia.
Napisała do mnie i zaprosiliśmy Ją do siebie.
Nie znałam Jej wcześniej. 
A tyle co sie wczoraj uśmiałyśmy, - dawno nie było mi tak wesoło.
A miało być tak poważnie, bo zabralam Małgosie na modlitwę tybetanczykow do Boudhanath w Kathmandu.
Posiedzialyśmy sobie na ulicy obserwując jej ruch i pielgrzymkę tybetanczykow wokół Boudhanath.
I stwierdzilyśmy, ze oni sie tak spieszą powoli. Zupełnie inaczej niż my, tam w Europie.
Oni sie spieszą pogodnie, nie spiesząc sie.

Więc tak dzisiaj czekalyśmy na moją koleżankę ( nepalke ) dwie godziny.
Tak, spóźniała sie ponad dwie godziny. Czekalyśmy grzecznie, no ale ile czekać można, w końcu tez miałysmy jakis swój plan dnia, więc postanowilyśmy wiecej nie czekać i ruszylyśmy dalej.
Ja oczywiscie zadzwoniłam do spóźniajacej sie koleżanki na komórkę, ze juz nie czekamy, ale ona nie odbierała.
Poszlyśmy więc dalej. I spotkaliśmy moją koleżankę na ulicy.
I wyszło na to, ze to ja przepraszałam ją, ze nie zaczekałam a nie ona mnie, ze sie tyle spóźniła !

Tu spóźniają sie wszyscy, wszędzie.
Nie wiem czy jakis nepalczyk znany mi, wie co to znaczy przyjść na czas.

Nic dziwnego, ze sie tak spóźniają skoro spieszą sie tak powoli.

Często, trzeba czekać na kogoś kwadrans, a często i godzinę czy tak jak w naszym przypadku, dwie godziny. Dwie godziny zdarzyło mi sie juz czekać na kogoś pare razy.
Nikt sie tu na nikogo nie obraża, że ktoś sie spóźnia i ze trzeba na niego zaczekać.
Ale obrazić można łatwo kogoś, jeśli sie na niego nie zaczeka choćby nawet spóźniał sie dwie godziny.

Chciałam tak ćwiczyć swoją cierpliwość, no to mam o co prosiłam.
Zawsze czekając na spóźniającego sie kogoś, można poobserwowac ulice, siebie, poczytać książkę, napisać pare zdań w zeszycie. 

Widzę ze turystów to bardzo mocno wkurza ze tak sie nepalczycy spóźniają, ale nie ma sensu tego tak brać do siebie. To nie wynika z ich braku szacunku do nas czy naszego czasu, tylko z tego ze oni inaczej ten czas mierzą, spiesząc sie powoli.