Friday, January 31, 2014

Siadam przy komputerze w cafejce internetowej w dzielnicy turystycznej.
Zaczynam pisać i czuje oddech kogoś kto stoi za moimi plecami i mam wrażenie że stoi tak bo czyta co ja piszę. Więc odwracam się i okazuje się że rzeczywiście wzrok ma wlepiony w komputer i czyta moje napisane słowa.
Więc mu zwracam uwagę, że czemu tak stoi nade mną i czyta co ja piszę?
A on mi na to tak oto odpowiada : że nie czyta tylko patrzy jak ja zdania buduje bo swój angielski musi szlifować.
I nadal by tak stał gdybym go nie poprosiła o to, że jednak sobie tego nie życzę.
W dodatku był to oczywiscie personel cafejki internetowej.

I druga historyjka też w podobnym klimacie :

Siedzę w jednej z lepszych kawiarni dzielnicy turystycznej. Jedna z lepszych, bo mają dobrą kawę, super szybki internet i choć kiepskie bardzo jedzenie to zawsze jest w niej pełno ludzi.
Kelner przynosi moje zamówienie, kładzie je na stół i bardzo zaczyna sie interesować moim zeszytem który leży na stole. Nie pytając mnie o pozwolenie, dotyka zeszyt, przesuwa w swoją stronę, otwiera go i zaczyna przeglądać.
No nie ! - myśle sobie, o nie ! 
Zabieram mu zeszyt z rąk z miną już mocno oburzoną bo przecież to moje osobiste notatki i on tak bez pytania ?! - niebywałe. :)
Uśmiecha się tylko i odchodzi.

Wednesday, January 29, 2014

Historyjka ze sklepu :

Pytam sprzedawcę :
" Ile to kosztuje ?"
- "1800 Rps " odpowiada.
Myśle sobie, że to tyle nie kosztuje, to nie możliwe, pewnie cena jest o 50% zawyżona dla mnie.
Więc nie okazuję zainteresowania kupnem tego i oglądam inne rzeczy. 
Sprzedawca zauważa to i mówi że specjalna cena dla mnie to 1400 Rps.
Odpowiadam, że to i tak za drogo i że nie jestem zainteresowana kupnem. On na to pyta się ile jestem w stanie zapłacić ? Odpowiadam, że 500 Rps.
Wkurza się strasznie, okazuje niezadowolenie i burka coś pod nosem po nepalsku w stylu, że to nie możliwe i że sobie chyba żartuję.
Wychodząc ze sklepu, słyszę wołanie za mną - że dobrze, że mi to sprzeda za1000 Rps, ale że to będzie już bez żadnego zarobku dla niego.
Ale ja nadal mowię, że nie jestem zainteresowana i że mogę za to zapłacić 500 Rps.
I ku mojemu zdziwieniu pomimo tego, że sprzedawca narzeka, kręci głową, sprzedaje mi w końcu tą rzecz za 500 Rps.

Niemożliwi są z tymi cenami.
Nigdy nie wiadomo ile co kosztuje.
Jednego dnia jabłka kosztują 200 Rps za kilogram ( 2 $ ) .
Następnego dnia te same jabłka mogą kosztować już 400 Rps, czyli dwukrotnie więcej.

Tak samo widziałam piękny stary tybetański stół, pytałam o cenę stołu tego samego sklepikarza i trzy razy cena była inna. Raz mi powiedział 20 tyś Rps, innym razem 18 tyś Rps ( i to już miała być cena bez jego zarobku ) a w końcu sprzedał mi stół za 15 tyś Rps i jeszcze mi go przywiózł do hotelu.

I nie ważne, że nepalski znam i tu mieszkam - zawsze próbuje mi się sprzedać rzeczy drożej.
Czasami przeszkadza mi to w działaniu, bo muszę najpierw prosić znajomych nepalczyków żeby ceny produktu który chcę kupić wcześniej dla mnie sprawdzili.
Łatwiej byłoby mi tu funkcjonować gdybym nie musiała ciągle walczyć o właściwe ceny ze sklepikarzami i tłumaczyć im, że tu mieszkam i że nie jestem turystką.
I tak czesto słyszę odpowiedź, że jestem biała, więc kasę mam, co mi tam więc zależy zapłacić za produkt więcej...
Och, czasami bycie w Nepalu jest trudne. Ale tak wybrałam i są tego też trudne strony.
Staram się jednak doceniać i zauważać to co jest tu piękne, proste i cenne.
Himalaye, klasztory buddyjskie, nauki Buddhy, zapach kadzideł na ulicach, dobre proste jedzenie, wolność w sercach ludzkich, życzliwość i prostota w byciu a także relacje rodzinne, które tu są bardzo mocne i ważne.
Nepal jest piękny, choć nie jest to łatwe miejsce do życia dla kogoś z zachodu.
Co innego być tu na chwilę w podróży - co innego mieszkać tu.
Ale nie wybrałabym inaczej.
Co tu robić z dzieciakami w Kathmandu ?
Wolny dzień od przedszkola i zerówki.
Parku w Kathmandu nie ma ani placu zabaw ( przynajmniej na świeżym powietrzu nie ma, jest jeden płatny w centrum handlowym ).
Więc dla urozmaicenia czasu i zrobienia czegoś inaczej - woźiliśmy się dzisiaj rikszą po Kathmandu :)


Zawody na tytuł Mistrza Mountain Bike w Nepalu.
Był taki pył unoszący się wszędzie ( od paru miesięcy nie padał deszcz w ogóle ) że trudno było cokolwiek zobaczyć.
Ale byliśmy. Tenzin ( nasz sześciolatek ) ma pasje - rower.
Chciał zobaczyć jak wyglądają prawdziwe zawody.

To pagórki pod samym Kathmandu :
( zaznaczam, że te pagórki mają około 2000-3000m npm)
W Nepalu góry to te co mają białe szczyty czyli góry powyżej 4000 m npm. Wszystkie inne góry to pagórki.







Tuesday, January 28, 2014

Mój sąsiad przyprowadził do domu drugą żonę.
Tak - drugą. Bo jedną już ma - teraz pierwsza żona zwać się będzie "Thuli budi" - co oznacza starsza żona, a druga żona zwać się będzie " khanci budi " - co oznacza po nepalsku młodsza żona.

W Nepalu nie ma obowiązku rejestracji małżeństwa, więc zdarza się mężczyznom mieć dwie żony.
Do rozwodów dochodzi raczej rzadko, są nie tylko bardzo kosztowne ale dość skomplikowane.
Jeśli już do rozwodu czy rozstania dojdzie - dzieci zostają z ojcem i jego rodziną.

Jak się moi sąsiedzi dziś w nowej sytuacji dogadują - nie wiem....
Strasza żona mojego sąsiada może być od tej młodszej żony starsza o jakieś 10 lat.
Z pierwszą żoną ma czteroletnią córeczkę.
Teraz mała będzie musiała zwracać sie do swojej mamy : starsza mama, a do drugiej żony swojego ojca : młodsza mama.

Jeden z pracowników budowy naszego hotelu pochwalił się, że ma trzy żony.
I tak oto historyjkę przedstawił :
Pierwszej nie chce mieć ale ją trzyma - bo żona nie ma gdzie pójść.
Druga jest nie dobra dla niego a trzecią zamierza do domu przyprowadzić bo choć już ją ma, to jeszcze z nim nie mieszka.
Historia jak nie z naszego świata - pomyślałam sobie, ale nie zdziwiło to chyba nikogo tu oprócz mnie...

Monday, January 27, 2014

Przez cały czas trwania budowy naszego hotelu, miałam problem z mężczyznami (pracownikami ) którzy to nie chcieli wykonywać moich poleceń.
Po pierwsze dlatego, że jestem kobietą a w Nepalu kobieta nie mówi mężczyźnie co on ma robić. 
Po drugie dlatego, że jestem biała więc tym bardziej mężczyźni tu nie dadzą sobą rządzić białej kobiecie.
Tylko że mi nie chodzi o rządzenie nimi a o wskazywanie im pracy jaką trzeba wykonać.
Więc musiałam prosić mojego męża albo jego brata albo szefa budowy, aby wskazał im gdzie i co jak trzeba danego dnia zrobić.
Nie było to dla mnie łatwe.
Wspomagałam się karteczkami z napisanymi na nimi ( w języku angielskim ) pracami do wykonania, które to wieszałam na drzwiach wejściowych do każdego pokoju.
Jeden z pracowników obraził się na mnie, kiedy powiedziałam mu żeby z okna zdjął pozostałości farby, on na to, że jest tu od poprawek malarskich a nie od sprzątania.
Oczywiście pracę wykonał kiedy zlecił mu ją mężczyzna.

I kolejna historyjka którą często opowiadam, bo pokazuje dobrze sposób działania i myślenia ludzi tu:
Byłam u dobrych znajomych w ich agencji trekkingowej. Zaproponowali mi kawę, usiedliśmy więc przy stole rozmawiając i niechcący jednemu z nich kawa się wylała na stół i ku mojemu zdziwieniu nie zamierzał wylanej kawy sprzątnąć.
Zapytany przeze mnie czemu jej nie wytrze - odpowiedział : ja jestem szefem dużej agencji trekkingowej, nie będę się zniżać do pozycji sprzątaczki.
I Ta kawa tak wylana na stole czekała na sprzątaczkę ( po którą zadzwonił ) i przyszła dziewczyna może po 15 minutach i dopiero wtedy kawę wylaną ze stołu sprzątneła.

Nie przyjechałam do Nepalu go zmieniać ani nikogo uczyć czy pokazywać mu świat według tego jak ja go rozumiem.
Staram się tego nie oceniać choć owszem czasem jest to trudne dla mnie, ale muszę pamiętać że jest to po prostu tylko inny sposób działania, myślenia niż ten którego mnie na zachodzie nauczono.
Jeśli nauczę się o tym pamiętać w każdej sytuacji - nie będę się spalać, co ma często miejsce, bo zapominam że inni nie myślą tak jak ja, a ja jestem przecież u nich, żyje i mieszkam tu, więc to ja muszę sie dostosować do ich widzenia, postrzegania świata.

Powinnam więc przestawić sobie zegarek o godzinę do tyłu, bo tu się wszyscy spóźniają zawsze, wszędzie i spóźniają się średnio o godzinę. :-)

Sunday, January 26, 2014

Skończyło się zimno w Kathmandu.
Przestaliśmy spać w nocy w czapkach, kurtkach i polarach bo robi się cieplej i już w nocy nie marźniemy.
Domy w Nepalu nie są ogrzewane, brakuje drewna ( jest też bardzo drogie ) brakuje gazu i elektryczności więc nie ma możliwości ogrzewania się piecami gazowymi czy elektrycznymi.
Solar który mamy zamontowany na dachu budynku w którym mieszkamy starcza na oświetlenie trzech żarówek. 
Rozwiązaniem są generatory prądu ( na ropę ) ale są one bardzo drogie i bardzo głośne więc najczęściej stosuje się je tylko w miejscach bardzo turystycznych.

Turyści unikają raczej przyjazdu do Nepalu w okresie zimowym ze względu na brak ogrzewania w pomieszczeniach właśnie. 
Słońce pojawia sie każdego dnia około 10-ej rano i jest ciepło ( nawet 20 stopni C ) w ciągu dnia do godziny około 16-ej.
Nocą temperatura spada do zera albo nawet nieco poniżej zera.

Z tych względów Nepalczycy kąpią się często tylko raz w tygodniu ( w sobotę ) która to jest wolnym dniem od pracy więc mają możliwość wykąpania się w ciągu dnia kiedy jest słońce.
Kąpiel wieczorem - nawet w ciepłej wodzie nie jest zbyt miłym doświadczeniem ze względu na zimno które panuje w pomieszczeniach.

Zima to też czas kiedy jest bardzo mało prądu w całym Nepalu.
Ponieważ nie ma opadów deszczu o tej porze roku, elektrownie wodne nie są w stanie wyprodukować tyle prądu ile potrzeba, więc go po prostu nie ma...

Najwyższa wodna elektrownia na świecie znajduje się właśnie w Nepalu w rejonie gór wokoło Mt. Everest na wysokości 4580 m npm i dostarcza prąd dla pobliskiej wioski ( około 14 domów ).

Dzisiejsza prognoza prądu dla naszej okolicy na kolejne trzy dni:
7 - 9 rano - prąd jest.
15 - 17 wieczorem - prąd jest.
24 - 04 nad ranem - prąd jest.

W pozostałych godzinach prądu nie ma.
Prognozy podawane są z tygodniowym wyprzedzeniem.

Friday, January 24, 2014


" Riksza " - ( nepalski rower trzykołowy z umieszczonym z tyłu siedzeniem dla pasażera ) przywiózł do hotelu meble. Ustalona cena ( oczywiście z góry ) była 100 Rps. To normalna cena za przejechanie rikszą odcinka około 500 m.
Rikszarz był zadowolony z ustaleń co do ceny, dopóki nie zobaczył mnie ( białej ) w drzwiach hotelu.
Na co natychmiastowo oznajmił : " Hotel prowadzi biała - to cena jest podwójna, 200 Rps."
I nie ważne, że "biała" w Nepalu mieszka, po nepalsku mówi i ceny dobrze zna.
On chce dwieście rupi i koniec.
No i dałam mu 150 Rps, bo nie chciał za nic ustąpić.
I tak tu się mam czasami.
Że pomimo tego iż Nepal uczyniłam swoim domem, dla wielu ludzi wciąż jestem tylko ciągle "biała".

Wednesday, January 22, 2014

Dziś był u nas w Mi Casa też " sadhu " - święty człowiek.
Przyszedł ofiarować nam błogosławieństwo i dobre słowo aby nam się szczęściło finansowo.
Mówią, że jak "Sadhu" przyjedzie to dobry znak.

Moja sąsiadka ( tybetanka ) która odwiedza nas codziennie i zawsze życzy nam pomyślności aby w końcu udało się nam otworzyć ten hotel.
Ja słowa po tybetańsku nie umiem i ona słowa po angielsku nie umie, ale okazuje się że to nie istotne jest bo można mieć porozumienie bez słów...
Cieszę się, że przychodzi odwiedzić nas każdego dnia.

Tuesday, January 21, 2014

Codzienna konwersacja którą prowadzę z nepalskimi mężczyznami przy budowie naszego hotelu :

Ja mówię : zróbmy coś dzisiaj.
Oni mówią : zróbmy coś jutro.

Czasami się spalam, czasami jednak udaje mi się podejść do tego tak jak oni, że ok zrobimy to jak to zrobimy - ale raczej mam trudność w relaxowaniu się ciągłym, piciu herbatki i siedzeniu sobie ot tak po prostu. Ratunku ! Pomocy ! - nie potrafię.

Więc wzięłam raz pędzel, wałek i poprawiałam niedociągnięcia po ich malowaniu.
Wszyscy byli w szoku, że ja też potrafię.
Układałam też płytki równo w łazience .
I pokazywałam im co to jest poziomica i w jakim celu się ją używa.
Niestety nikt nie potrzebuje jej tu używać bo wszystko oblicza się na oko.
I tak powstały gdzie niegdzie nierówne ściany, źle przyczepione kontakty, karnisz i lustro.
Ale przecież to nie jest istotne. Nikt oprócz mnie, nie zwrócił na to uwagi.
I teraz sobie myśle, że może właśnie przez to ten Nepal jest taki ciekawy dla nas bo taki zupełnie inny niż to co znamy i co nam pokazano...

NEPAL - never ending peace and love

Thursday, January 16, 2014

O różnicach kulturowych słów kilka.

Choć Nepal kocham i jest moim domem, to...

Pomimo tego, że tu mieszkam, że po nepalsku mowię bardzo dobrze, to często jestem traktowana jak turystka. Sprawa dotyczy głównie cen, choć dobrze wiem ile co kosztuje, to zawsze próbuje mi się sprzedać coś drożej i kiedy mówię, że tu mieszkam i że wiem ile co kosztuje, to mi odpowiadają że owszem ale biali mają inne ceny.

Ostatnio złapałam się na tym, że przepuśćiłam faceta w drzwiach. I tak dobrze, że jeszcze mu tych drzwi nie otworzyłam i nie powiedziałam " After you, sir ".
Tu się ustępuje miejsc siedzących w autobusach, restauracjach - mężczyznom.
Przepuszcza ich się w drzwiach pierwszych i nie spaceruje się ramie w ramie z facetem, tylko parę kroków za nim. I dodatkowo jeszcze to kobieta nosi jego torbę, plecak.
Mężczyźni też pierwsi zasiadają do stołów aby spożyć posiłek i kiedy skończą, wtedy dopiero zasiadają  kobiety.

Przy budowach domów najczęściej pracują kobiety - noszą cegły, rozrabiają cement, kopią doły.
A ich dzieci bawią się na terenie posesji domu który budują, bo rodziców nie stać na posłanie dziecka do szkoły. Taki średni miesięczny zarobek kobiety pracującej na budowie to jest około 50 $ miesięcznie. Szkoła kosztuje 25$ miesięcznie.

W jednej rodzinie pare osób nosi te same buty. Jest jedna czy dwie pary butów i dzieli sie nimi wzajemnie. I nie wynika to tylko z biedy. Widziałam w wielu bogatych domach, że te same sandały, klapki nosi pare osób więc nie wynika to z biedy, tylko ze sposobu podejścia do tego co wspólne.
Tak samo z grzebieniem do włosów, czapkami czy skarpetkami. Komu wpadną w rękę - do tego dzisiaj należą.

Można wejść do sklepu, wybrać jakąś rzecz i dogadać się ze sprzedawcą ( pomimo że się go nie zna ) że zapłaci się za nią jutro, pojutrze, za parę dni.
Zostawia mu się tylko wizytówkę czy kontakt do siebie.
Ludzie tu sobie ufają i generalnie są ok w stosunku do siebie jeśli chodzi o rozliczanie się finansowe.

Mężczyźni mogą mieć więcej niż jedną żonę.
Znam pare takich rodzin i pomimo tego, że mnie to ciągle dziwi - oni żyją sobie jednak spokojnie i w zgodzie.
Choć  jak ? - ja tego nie potrafię zrozumieć.

Kobiety pracują ciężko fizycznie w polu.
Tną też drewno siekierą na opał i przynoszą to drewno na opał do domu.
Historie że kobieta urodziła dziecko podczas zbierania drewna na opał w lesie czy sadzenia ryżu w polu - słyszałam wielokrotnie i nikogo tu nie dziwią.

Ponad 60% ludzi w Nepalu jest analfabetami bo szkoły nie są obowiązkowe i nawet te publiczne są płatne.
Ażeby dostać się do szkoły - do pierwszej klasy podstawówki, trzeba zdać egzamin z pisowni alfabetu angielskiego, nepalskiego, pisowni podstawowych nazw kolorów, zwierząt i dni tygodnia oraz umieć liczyć od 1 do 100.

Dzieci pracują tu bardzo często i nie ma takiego prawa które określa że nie można zatrudniać nieletnich.
Widziałam wielokrotnie dzieciaki ośmioletnie pracujące na budowie, w knajpach, pralniach czy autobusach jako sprzedawcy biletów.
Nikogo to tu nie dziwi.

Nepal nie ma konstytucji. Od 2008 roku, rząd próbuje usiąść aby powołać zgromadzenie konstytucyjne. Bezskutecznie.
Położyliśmy posadzkę kamienną przed hotelem. Po posadzce nie można chodzić przez 48 h żeby zaprawa dobrze wyschła.
Przyszedł hydraulik i pomimo przeciągniętego sznurka tak, który pokazuje jaką trasą można po posadzce pójść, wchodzi na środek tarasu i staje.
Krzyczę do Niego, że nie można tu chodzić, bo posadzka jest dopiero co położona i żeby się przesunął.
Ale on nadal stoji.
Więc ja nadal krzyczę, żeby sie przesunął i stanął na wyznaczonej do tego części.
Spojrzał na mnie z gniewem i powiedział :
- " nie przyjmuje rozkazów od białych kobiet "

Więc poprosiłam innego pracownika ( nepalczyka ) o to aby mu powiedział żeby sie przesunął z części posadzki po której chodzić nie można.
I zrobił to, kiedy to mężczyzna mu powiedział ze nie wolno tu stać czy chodzić.

Czasami bycie w Nepalu jest trudne.
Ale robie swoje i tak....

Historyjka ze sklepu z materiałami :

Poproszę 20 metrów tego materiału ( wskazuje palcem o który mi chodzi )
 - " 200 metrów ? " - pyta sie sprzedawca i już zajmuje się przekładaniem innych materiałów aby dostać sie do tego pod spodem który chce kupić.
- Nie, nie 200 metrów, tylko 20 metrów potrzebuje - odpowiadam.

Aaa - macha ręka i mówi : to nie chce mi się wyciągać. Ręka mnie boli .

I serio nie wyciągnął. 
:-)

Monday, January 13, 2014

Jeszcze parę dni i hotel " mi casa " będzie już gotowy.
Nie ukrywam, że jestem zmęczona i że budowa hotelu w Nepalu była dla mnie wyzwaniem.
I nie tylko dlatego że jest to inny kontynent wiec sposób myślenia, działania i spojrzenia ludzi jest zupełnie inny od mojego ale też dlatego że w Nepalu są pewne trudności - nie ma prądu, na telefon stacjonarny czeka sie do dwóch lat ale można go załatwić i w jeden dzień. Hydraulik do pracy przychodzi każdego dnia od dwóch tygodni i trafić do "mi casa" nie może. Przywieziono mi podłogę w kolorze innym niż prosiłam ( no troche innym ) i tłumaczono mi że to jest dokładnie ten sam kolor. Nie mówiąc już o tym że dla nepalczyków kolor czarny to też jest brązowy. A pomarańczowy to jest brązowy. Żółty to złoty. Czerwony to też bordowy - a jeszcze jak sie troche świeci złotem to w ogóle jest super. 
Ale przetrwalam to ! :)
18 ego stycznia są zaproszeni nasi przyjaciele, znajomi na tort urodzinowy " mi casa ", choć otworzymy się od 25 ego stycznia.
Jeszcze sporo sprzątania przed nami :)

Thursday, January 9, 2014

Cztery godziny spóźnił się elektryk na umówione spotkanie w hotelu.
Przyszedł w momencie kiedy akurat prąd wyłączyli.
W Nepalu jest " load shedding " i prądu nie ma 14 h dziennie.
Na tydzień do przodu są komunikaty powiadamiające o tym kiedy prąd jest wyłączany.
W dużej mierze mamy opóźnienie w otwarciu hotelu przez brak prądu i ciągłe spóźnianie się pracowników, kontraktorów.
Spóźniają sie natomiast z uśmiechem i kompletnie nie rozumieją tego że sie spóźnili, nawet kiedy jest to pare godzin jak w tym przypadku 4h. Usłyszałam że : " no ale o co chodzi, przecież już jestem "
Spóźniają sie tu wszyscy wszędzie.
I wszyscy to przyjmują normalnie, czekają.
Do tego jeszcze jak przyszedł to zaczął od picia herbatki.
No dla mnie szokujące i cieżko sie przyzwyczaić mi do tego że ciągle wszyscy tak się tu spóźniają.
Jestem chyba jedyną osobą wsród moich znajomych tu która przychodzi na czas. Nauczyłam się już mieć przy sobie zawsze książke żeby tak bezczynnie nie siedzieć czekając.

Fajnie jest nie śpieszyć się, móc nie biec, nie gnać i nie mieć tego poczucia że muszę ze wszystkim zdążyc co bliskie jest nam na zachodzie. Ale fajnie też mieć szacunek do innych i ich czasu.
Ale skoro tu jest tak że wszyscy się ciągle spóźniają to trudno mówić o tym że jest to brakiem szacunku dla drugiej osoby. Bo tu się nikt o to nie obraża, nie unosi. Tu po prostu tak jest.

Monday, January 6, 2014

Moje przygody w sklepie:

Zakupiłam około 90 sztuk oświetlenia - lamp, lampek, kinkietów na potrzeby hotelu.
Cztery sztuki były wybrakowane, czegoś nie było, coś tam nie pasowało. Więc wracam ponownie do sklepu z tymi czterema lampami aby uzupełniono im części których im brakuje. No i nie zostałam jakoś mile przyjęta. Hindus ( właściciel sklepu ) nie wiedząc chyba że rozumiem i mowię po nepalsku wydukał coś pod nosem w stylu "jar - What a bad luck today”.
Ok. - Ale ja proszę o wymianę tych lamp na nowe albo o uzupełnienie im części.
Więc właściciel sklepu ogląda jedną lampę i twierdzi że wszystko w niej jest ok. 
Więc ja mu tłumaczę, że nie jest i pokazuje mu kolejną lampę taką samą która wisi na sklepie i ma tą część której mojej lampie brakuje.
Więc właściciel bierze tą lampe sklepową i urywa z niej tą część o której ja teraz piszę i mówi : teraz te dwie lampy są takie same. A jaki jest problem dwóch pozostałych ?" ( tych których przyniosłam rownież do wymiany ) 
:-)