Monday, March 31, 2014

Przy wynajęciu mieszkania w Nepalu jest tak:
Umowa najcześciej słowna.
Kto by się bawił w zawieranie umowy pisemnej. Może to też jest kwestia tego iż duża część populacji nie potrafi pisać i czytać.
Wszelkie naprawy i przystosowanie mieszkania do zamieszkania ponosi - podnajemca.
Sam musi sobie szybę wybitą w oknie wymienić.
Sam musi naprawić przeciek wody spod umywalki w kuchni.
Naprawić płot, założyć lampy czy kinkiety w mieszkaniu.
Położyć podłogę - najcześciej wykładzinę, bo w mieszkaniach najcześciej podłoga to tylko beton. Czasami zdarza się podłoga z kamienia, a podłoga drewniana to już tylko w mieszkaniach z najwyższej półki.
To wszystko należy do osoby podnajmującej mieszkanie.
Właściciel daje tylko klucz, często niestety do średnio przystosowanego mieszkania do zamieszkania.
To jest tu normalne. Nikogo tu nie dziwi.
Nie ma okresu wypowiedzenia, można opuścić mieszkanie z dnia na dzień.

Często jest też tak, że właściciel mieszkania szuka podnajemcy który pochodzi z tej samej kasty.
Bo to ta sama tradycja, te same święta, mowa. Bo to ich łączy.
Bo taka jest ich religia i wiara.

I wcale nie jest to łatwe znaleść fajne mieszkanie do wynajęcia.
Choć ofert jest dużo to bardziej właściciel wybiera sobie tego komu mieszkanie chce podnająć.

Monday, March 17, 2014

Oczywiście, że szkoła w Nepalu też uczy.
Nie chcę zabrzmieć jak ktoś kto jest przeciwny...
Nie o to mi chodzi.

Na pewno uczy dyscypliny a moje dzieciaki potrzebują bo to trzy wiatry w polu :-)
Uczy odpowiedzialności, życzliwości, tego że sobie trzeba wzajemnie pomagać i ćwiczy dzieciaków pamięć. Bo jak tak non stop ten alfabet klepią w kółko i zauważyłam, że się wszystkiego na pamięć uczą, to potem tą pamięć mają dosyć dobrą.
Co fajne też i bardzo mi się podoba że takie maluchy już medytacji uczą, - pozycji siedzącej, wymowy mantry , OM, i tego żeby mieć szacunek do miejsc świętych , mądrości zawartej w hinduiźmie.
Moje dzieciaki potrafią hymn nepalski zaśpiewać ( dziewczynki mają cztery latka ) więc szkoła owszem uczy. Chodzi mi tylko o to, że za wcześnie, że za dużo wymaga, że za dużo pracy domowej, i że jest dla wybranych, bo nie jest dla wszystkich.
To chciałam napisać, pokazać. Nie chce aby mnie zrozumiano, że jestem nie za posyłaniem dzieci do szkoły bo absolutnie nie !- jestem za tym aby stworzyć edukację dla wszystkich dzieci, przyjazną, dostępną, dostosowaną do potrzeb tego kraju, czyli taką jaka jest ogólnie potrzeba, powszechną, łatwą i darmową.
I coraz poważniej myśle o otworzeniu takiej szkoły w Nepalu.





Temat szkoły jest tematem trudnym w Nepalu.
Pisałam o tym już wcześniej.
Chodzi głównie o to, że żeby pójść do szkoły, trzeba zdać egzaminy z pisowni angielskiego i nepalskiego alfabetu.
W ten sposób wiele dzieci nie pójdzie nigdy do szkoły. Szkoła nie tylko jest płatna ale jest i nieobowiązkowa. Poziom jest tak wysoki, że wiele dzieci- szczególnie tych które mieszkają na wioskach w Himalayach, nie są w stanie i uczyć się i pracować.
Większość dzieci ukończywszy 8 lat potrafi prowadzić całe gospadarstwo domowe, uprawiać pole, dbać o zwierzęta i wykonywać wszystkie prace wokół domu.

Często jest też tak, że dzieciaki posyła się do szkoły tylko " na chwilę " po to aby złapały trochę alfabet nepalski i angielski i nauczyły się pisać. Bardzo często po skończeniu 12 ego roku życia, przestają chodzić do szkoły bo każde ręcę są potrzebne do pracy, szczególnie na wioskach w Himalayach.

Szkoła do której chodzą moje dzieciaki, choć prywatna i płatna sporo - nie posiada w łazienkach nawet mydła ani papieru toaletowego.
I pomimo, że na dzień dobry sprawdza się czystość rąk, paznokci, włosów i uszu - dzieciaki do domu zawsze wracają z brudnymi rękoma.
No, nie ma mydła. 
Szkoła za to bywa świetnym biznesem. Rachunek jest prosty :opłata za jedno dziecko wynosi 50 dolarów miesięcznie plus wpisowe 100 dolarów.
Dzieciaków jest około 150 . To znaczy 7500 dolarów przychodu miesięcznie.
( nie licząc wpisowego) . Pensja dla nauczycieli to około 80 dolarów miesięcznie plus koszty wynajmu miejsca, prąd ( którego i tak nigdy nie ma ) . To góra wynosi 2500 dolarów miesięcznie. Zostaje 5000 dolarów miesięcznie. Plus wpisowe.
Biznes na całego.

Dzisiaj zaczęły sie egzaminy dla pięciolatków, wewnętrzne w przedszkolu.
Po nich jest miesięczna przerwa i egzaminy do szkoły podstawowej - pierwszej klasy.

Saturday, March 15, 2014

Dziś w Nepalu obchodzimy przepiękne święto "Holi".
Święto wody.
Obchodzone jest rownież w Indiach i w Birmie.
Zbliża się koniec pory suchej i woda ma przypominać o nadchodzącym monsunie(pora deszczowa)
Holi to także święto barw, więc oprócz oblewania sie obficie wodą  przez cały dzień, używa sie także barwników lub czerwonego czy różowego proszku, którym to smaruje sie szczodrze wszystkich spotkanych dziś na drodze.
Tak samo barwi sie wodę na czerwono i oblewa nią wzajemnie.
Bawią sie nie tylko dzieci ale i dorośli i jest wszystkim dziś bardzo wesoło.

Turystów nie obejdzie dziś też możliwość nie uczystniczenia w Holi, bo bawią sie wszyscy więc i cudzoziemcy są obficie wodą czy proszkiem traktowani.
( uwaga na aparaty i komputery) a także barwy( kolorowy proszek) nie schodzą czesto z ubrań po upraniu.

W przeszłości Holi trwało aż osiem dni, a dziś obchody ograniczają sie przeważnie do dwóch dni.

Wesołej zabawy!












Friday, March 14, 2014

Święte buddyjskie miejsce "Stupa Boudhanath " położone w Kathmandu.
Miejsce wielu pielgrzymek zarówno dla buddystów jak i hinduistów.
Mówi się, że to miejsce ma moc uzdrawiającą i oczyszcza ze złych myśli i energi.
Trzeba je okrążyć 108 razy co trwa łącznie około 11 godzin.
Wielu pielgrzymów raz w miesiącu okrąża tą stupe zawsze w kierunku zgodnym z ruchem ziemi, w pełnie księżyca, odmawiając mantry( modlitwy).
Niektórzy wykonują także pokłony - kładąc się na ziemi, robiąc dwa kroki i ponownie się kładąc 108 razy. Oczyszczając się w ten sposób z dumy, gdyż zrównując się z brudnym podłożem ( chodnikiem, który trzeba dotknąć czubkiem nosa kładąc się całym ciałem na chodniku) zostawiają za sobą poczucie związania z dobrobytem i posiadaniem.
To piękne miejsce, pełne energi i pozytywnych bardzo myśli.







Wednesday, March 5, 2014

Chciałam Wam pokazać jak wyglądają egzaminy w przedszkolu dla pięciolatka.
Ażeby dostać się do pierwszej klasy szkoły podstawowej w ogóle - trzeba zdać taki oto egzamin.
( zdjęcia poniżej )

Dodam tylko tyle, że szkołe podstawową kończyłam w Stanach Zjednoczonych i była to fajna szkoła, gdzie nauczyłam sie kreatywnego samodzielnego myślenia które pomogło mi pózniej w dalszym życiu być osobą otwartą z fajnymi pomysłami na życie, których to nigdy nie bałam się realizować.

Bloga czytają też moi koledzy Nepalczycy - nie chce Was urazić bo jesteście krajem wspaniałych, życzliwych ludzi, ale Wasze podejście do edukacji musi sie zmienić jeśli chcecie swoimi dzieciom edukacje zapewnić, kraj zmienić i jeśli kiedykolwiek chcecie wyjść z listy jednego z najbardziej zacofanego pod względem edukacji kraju na świecie gdzie odsetek analfabetyzmu jest największy na świecie.

Te egzaminy to tylko dowód na to, że ciągle szkoła w Nepalu jest dla wybranych jednostek, kast i dla tych którzy pieniądze mają.
Wśród nepalczyków istnieje pogląd że posłanie dziecka do szkoły do powód do dumy i do pokazania się, że jestem lepszy od innych, od tych co nie kształcą i nie posyłają.

A ja myśle, że szkoła w Nepalu jest trochę jak wojsko - musisz robić tak jak ci każą, myśleć tak jak ci każą. Nie uczy samodzielnego myślenia, kreatywności, nie uczy dzieciaków tego aby sami poznawali i oceniali świat tak jak uważają.

Zobaczcie sami - te egzaminy załączone poniżej to dowód że nie przesadzam.
Kto ich poprawnie nie napisze - nie pójdzie do klasy pierwszej szkoły podstawowej.
Egzaminy są z języka nepalskiego, angielskiego i matematyki.
W części angielskiej - sama nie umiałam wypełnić paru słów, a mam wyższe wykształcenie i po angielsku mowię dobrze.








Sunday, March 2, 2014

O różnicach kulturowych trochę.

Zaznaczam, że nie oceniam, tylko próbuję napisać jak tu jest.

Ktoś znajomy, przyjaciel przychodzi do Twojego domu i może wyjść z niego w Twojej czapce, wcześniej uczesawszy sobie Twoją szczotką włosy, założyć Twoje sandały ( oczywiście bez pytania ) i sobie pójść. I nikogo ( no oprócz mnie ) to tu nie dziwi, nikt się nie gniewa, nikt nikomu nie zwraca uwagi, że nie należy.

A już zadziwiająca była dla mnie sytuacja że ( na własne oczy widziałam ) ktoś ogląda album ze zdjęciami w który wklejone były rodzinne zdjęcia i nie pytając się nikogo czy można - odrywa sobie jedno zdjęcie, wkłada za kurtkę i mówi tak do mnie : " to ja jestem na tym zdjęciu ".

Ale jak pisałam już wcześniej : bez oceny.
Próbuje tylko pokazać różnice kulturowe, to co nas dziwi, jest tu czymś normalnie przyjętym, codziennym.

A to z czym my często mamy problem na zachodzie, czyli ogólnie z wygospodarowaniem czasu dla siebie, przyjaciół, rodziny ( przecież tak zajęci jesteśmy )tu jest czymś nie do pomyślenia nawet, tu wszyscy zawsze mają czas. Tu sie nikt nie śpieszy, jest czas na rozmowę, na kolejną herbatę, mecz krykieta, grę w karty. Tu nie musisz się pytać i prosić że z czymś pomocy potrzebujesz - bo każdy jest gotowy pomóc, ludzie są życzliwi i skłonni do pomocy bardzo. Mają czas dla siebie wzajemnie i na siebie. Jest normalnym tu bycie pomocnym dla innych, tak jakby to mieli Nepalczycy wpisane w życie. Oni są po prostu szczerze życzliwi.

Zakupy dziś robiłam w sklepie ( do którego może pojawiam się raz na trzy miesiące ) i gotówki mi zabrakło na zakupy i właściciel sklepu tak do mnie mówi : " dobrze, nie szkodzi, zapłaci "didi" ( siostra ) następnym razem."
A ja mówię :" ale ja nie wiem, kiedy ja będę następnym razem w tej okolicy "
Sklepikarz: " nie szkodzi, jak siostra będzie - to siostra zapłaci ".

A ja się obruszam o jakieś tam głupie sandały, bo ktoś bez pytania sobie je założył i w nich poszedł, - w dodatku to jeszcze nie moje sandały.
:-)
Przychodzi do domu akwizytor. Próbuje mi sprzedać szampon, którego nie potrzebuję. Student, zarabia sobię kasę dodatkowo ( tak mówi ).
Szamponu jednak nie kupiłam, bo mam, nie potrzebuję kolejnego.
Ale on nadal siedzi w progu domu, patrzy na bawiące się dzieci w ogrodzie i ciągle coś tam zagaduje do mnie.
Nic kompletnie nie rozumiem z tego co mówi do mnie choć twierdzi że mówi po angielsku, ale trochę tak jakby mówił po nepalsku.
I choć odpowiadam mu na te jego pytania, to on nadal nie rozumie.
I w końcu mi się komentarz taki dostaje : " you no speak english? Why ?"
:-)