Monday, September 30, 2013

W Kathmandu brak miejsc noclegowych w hotelach. Jest pełnia sezonu i turystów, podróżników, backpakersów jest tylu, ze dzielnica turystyczna jest zatłoczona.
Mieliśmy otworzyć hotel 1-ego października, ale mamy opóźnienie, spore opóźnienie...
Przyjeżdżają i nasi turyści do nas, klienci naszej agencji trekkingowej i cieżko znaleść dla nich miejsce w hotelu. " Upychamy" ich gdzie sie da i niestety za zwykły pokój w hotelu który kosztuje normalnie 15$, trzeba teraz w sezonie turystycznym zapłacić 30$.
Ceny za wszystko urosły o jakieś 30%, nawet dla nas mieszkających tu.
Lubimy ten sezon turystyczny, bo jest to czas pracy ale tez i zarobków.
Ale nie lubimy ze wszystko tak strasznie drożeje i dla nas.
Jeśli ktoś robi trekking w Rejon Mt. Everest, to biletów na samolot do Lukla w najbliższych dwóch tygodniach juz nie ma, wszystkie są sprzedane.
Osobiście bardzo polecam trekking w okolicy Langtang, - jest mniej turystycznie, a Himalaye są te same. Ceny są tez znacznie niższe bo zaplecze turystyczne jest gorsze, więc jest tez mniej turystów ale za to można poobserwować kulturę nepalską, sposób życia ludzi, ich warunki, ich codzienność.
Nepal jest piękny, bez względu na rejon który sie wybierze do podróży czy tekkingu, bo to piękny kraj, ludzie życzliwi i prości a Himalaye są zawsze majestatyczne.

Friday, September 27, 2013

Pogoda sie zmienia. Wieczorami robi sie chłodno, choć w ciagu dnia jest ponad 30 stopni C.
Zbliżają sie największe hinduistyczne święta w Nepalu - Dashain.
I choć dopiero za dwa tygodnie, to juz wszyscy o nich myślą, mówią.
To teraz czas zakupów, kupowania ubrań, szat dla siebie i swoich bliskich oraz mężczyźni kupują złoto swoim żonom, bo w Dashain trzeba sie ubrać w swoje najpiękniejsze stroje i złoto. Tych których nie stać na jego zakup, pożyczają złoto na ten czas od innych.
Kathmandu w tym okresie tego festiwalu pustoszeje, - wszyscy jadą na wioski w Himalaye.
W tym czasie pracuje tylko sektor turystyczny, bo Dashain przypada w okresie turystycznym.
Święto trwa dwa tygodnie.
Dzieciaki mają tez dwa tygodnie wolne od szkoły.
Myśle ze pewnie na wioskę w Himalaye pojedziemy, bo nie ma szans żebyśmy wcześniej wyrobili sie z otwarciem hotelu. Jak sie uda otworzyć go w listopadzie, to i tak będę zadowolona.
Zresztą fajnie bedzie pojechać na wioskę w Himalaye.
Dzieciaki nie mogą sie juz doczekać !

Tuesday, September 24, 2013

Strajki, wybory i co raz to mniej prądu w dolinie Kathmandu.
To ostatnie wieści z tej strony świata.
Za to pełno turystów, trekkersów, podróżników. Himalaye pięknie widać i z Kathmandu.
Szlaki turystyczne zapełnione a ceny idą w górę, niestety tez i dla lokalsów.
Wczoraj miałam problem ze znalezieniem transportu powrotnego do domu, taxi za stałą poprzednią opłatę nie chce juz jechać, bo czyha na lepsze pieniądze od turystów. Szukałam taxi godzinę i musiałam zapłacić i tak wiecej niż zwykle.
Wszędzie w radio, telewizji trąbili, ze panuje bird flu i żeby nie jeść jajek i mięsa z kurczaka.
Ciekawe, ze turystów to sie nie dotyczy ?
Knajpy zapełnione i najczęściej oferują turystom mięso z kurczaka właśnie, bo jest najtańsze a teraz przy bird flu to juz wogóle jest tanie.
Tu sie zarabia sezonowo i to rozumiem ze teraz ten czas żeby podnieść ceny i zarobić teraz w sezonie turystycznym który trwa do końca listopada. Ale można to chyba robić jakoś po ludzku, informując ludzi o tym ze panuje w Kathmandu bird flu i to juz ich wybór czy jedzą mięso z kurczaka czy płacą za mięso kozie które jest tu znacznie droższe jak w Europie.
W Kathmandu nie brakuje tez wegeterianskich dobrych knajp, szczególnie tych które proponują indyjską kuchnie. Mniam. Mniam.

Wednesday, September 18, 2013

Wybierasz sie do Nepalu czy na trekking w Himalaye ?
Kupujesz ubezpieczenie na czas trwania tej podróży ?
Spójrz dobrze w swoją polisę, bo może sie okazać ze nie jest właściwa.
Mam kolejnych klientów którzy pochorowali sie w górach i którym kompania ubezpieczeniowa odmówiła zwrotu kosztów leczenia. Takie sytuacje są tu nagminne i często spotykam turystów którzy mają problem z odzyskaniem pieniędzy od ubezpieczyciela.
A rachunek im wystawiony to 7000$. Koszty leczenia cudzoziemców w Nepalu są tak wysokie.
I zawsze słyszę to samo od trekkersow : ze mamy bardzo dobre ubezpieczenie.
Dwie rzeczy jeśli idziesz na trekking w Himalayach :
Zapytaj dokładnie ubezpieczyciela czy jesteś ubezpieczony od " AMS- acute mountain sickness" , choroby wysokogórskiej czy wysokosciowej.
Druga rzecz, bardzo ważna, to do jakiej wysokości nad poziomem morza jesteś ubezpieczony.
Najczęściej okazuje sie ze polisa ubezpiecza tylko do 2500 m npm.
Poznałam wiele osób które zachorowały w górach i którym zostały do zapłacenia rachunki na sumę tysiecy dolarów , tylko dlatego ze kampanie ubezpieczeniowe odmówiły wypłacenia środków, a te osoby miały przecież takie super polisy wykupione w super kompaniach ubezpieczeniowych.

AMS zdarza sie w górach bardzo często. Może zdarzyć sie każdemu. 
Przyjmuje sie ze może sie juz zdarzyć na wysokości 2500 m npm.
Oczywiscie nie musi i nie ma na to żadnego konkretnego wytłumaczenia dlaczego jednym sie zdarza a drugim nie.
Dobrze jest więc dać sobie czas na aklimatyzacje w górach, posiedzieć w jednym miejscu w górach przynajmniej  dwa dni, jeść czosnek, pić dużo wody i iść spokojnie, swoim rytmem.

I jeśli sie juz ubezpiecza, to zrobić to dobrze!

Tuesday, September 17, 2013

Czasami chodzimy na kolacje do knajp w dzielnicy turystycznej.
Z reguły wybieramy restauracje z kuchnią lokalną i lokalne ceny.
Ale zdarza nam sie rownież chodzić do knajp dla turystów z cenami tez dla turystów.
W lokalnej knajpie można zjeść za 2$ na osobę. W knajpie dla turystów, dobrej knajpie obiad kosztuje juz pewnie koło 8- 10$ na osobę.

Dzisiaj mój mąż zabrał mnie do nowo otwartej knajpy w dzielnicy turystycznej.
Knajpa troche schowana w podwórzu, więc cieżko tam komuś nowemu trafić, ale zacisze podwórza i jego piękny ogród sprawiają ze chce sie tam posiedzieć.
Siadamy przy stole na tarasie i widać, ze stół jest dość brudny, więc proszę kelnera o starcie stołu, na co on wyjmuje serwetki z serwetnika na stole i zbiera nią okruchy jedzenia, dość niechętnie i niedbale.
Ale postanawiam tego nie zauważyć, bo przecież jestem w nepalskiej knajpie a nepalczycy mają inne poczucie czystości i estetyki niż my.

Co tam, - kiedyś zdarzyło mi sie, ze mi kelner włożył palec do herbaty żeby sprawdzić temperaturę wody, kiedy powiedziałam, ze moja herbata jest tylko ciepła a nie gorąca, więc herbata nie chce sie zaparzyć, a on upierał sie na to, ze woda jest dość ciepła, po tym jak temperaturę wody sprawdził palcem.

Jest wieczór i ciemno na dworzu i właśnie wyłączono prąd, co o tej porze roku kiedy monsoon juz sobie poszedł zaczyna być stałym elementem dnia, ze prąd wyłączają. Knajpa widocznie nie ma generatora prądu więc kelner przynosi nam świeczke, jest miło i klimatyczne.
Ale juz świeczki nam nie zapalił. Więc wołamy go ponownie i prosimy o jej zapalenie a on sie dziwi, ze nie możemy tego zrobić sami. Więc mu grzecznie mówię, ze nie mamy zapałek.
Wraca po dłuższej chwili i przynosi zapałki.
Zamawiamy coś z menu, które zresztą ma dania chyba wszystkich kuchni swiata od continentalnej po meksykanską.
W tle gra cicho muzyka i jest bardzo miło.
Kelner przynosi pierwsze danie, stawia je na stole dla mnie, ale trudno mi ocenić co to jest, bo jest dosyć ciemno i nie jestem pewna czy to jest to co zamówiłam.
Pytam kelnera o nazwę dania ale on tez nie wie co mi przyniósł, więc pytam czy może dowiedzieć sie o to w kuchni bo ja wybrałam danie wegetarianskie, mój mąż mięsne. 
Wraca po dłuższej chwili, przynosząc kolejne danie i jest ono właściwe dla mnie.
To co dostałam ja wcześniej, było dla mojego męża, więc dobrze ze sobie grzecznie poczekałam na moje właściwe danie.

Kiedyś w bardzo dobrej knajpie w dzielnicy turystycznej zamówiłam " greek salad ", ale kelner przyniósł mi " garden salad ". Więc kiedy mu grzecznie powiedziałam, ze to nie jest co zamówiłam i ze chce " greek salad " , kelner strasznie sie obruszył i odmówił mi przyniesienia tego co zamówiłam bo juz mi kuchnia wydała " garden salad ". Ale ja prosiłam dalej, ze chce dostać to co zamówiłam. I ze zamówiłam " greek salad " dlatego ze miałam ochotę na ser kozi.
On na to, ze nie , ze ja kłamie i ze zamówiłam " garden salad " . I gadaj tu z takim. Więc wyszłam, nie zapłaciłam i nie wróciłam juz do tej knajpy wiecej.
I kiedyś dokładnie w tej samej knajpie( nie chce podawać jej imienia, bo jest to jedna z bardziej znanych knajp dla turystów w Kathmandu) zamówiłam coś z menu. Juz nie pamietam co to było ale pamietam dokładnie słowa kelnera który przy moim złożeniu zamówienia powiedział mi tak:
" zamiast tego, powinnas zamówić coś lżejszego, jak na przykład sałatkę, jesteś zbyt gruba żeby jeść takie rzeczy a tak po za tym to powinnas sie wiecej ruszać czy uprawiać jakis sport, żeby zrzucić te zbędne kilogramy ".
Żebyście widzieli minę moich przyjaciół ( turystów ), których zabrałam ze sobą na obiad. Byli mocno w szoku.
Więc nie tylko poczucie estetyki czy czystości mamy inne, poczucie humoru tez. :)

Monday, September 16, 2013

Mamy wizytę z dzieckiem u lekarza w szpitalu, umówioną na godzinę 18:00. Zamawiam wcześniej samochód ( taka usługa, oczywiscie płatna i to dość dużo, jak zamówienie taxi, tylko ze za samochód z kierowcą płaci sie od godziny i przejechanych kilometrów) . Tanie to nie jest ale z trójką dzieci nie wyobrażam sobie podróży małym nepalskim busem, zwanym  "micro".
Samochód zamówiłam na godzinę 17:00. Ale przyjeżdża całkiem o nepalskim czasie czyli o godzinie 18:20. Ja sie juz nawet nie denerwuje, przyzwyczailam sie do tego, ze tu sie tak wszyscy spóźniają i wiem tez ze osoba czekająca, zawsze zaczeka.
Po drodze tylko szybko wykonujemy tel do szpitala, ze sie spóźnimy pewnie około godziny na umówioną wizytę. 
Pomimo tego ze sie spóźniamy i tak czekamy pod drzwiami gabinetu kolejne pól godziny.
Spóźniają sie widocznie wszyscy, więc tak wychodzi ze zawsze trzeba czekać.
Lekarz nas przyjmuje w małym dość brudnym gabinecie gdzie boje sie dotykać czegokolwiek.
Jego angielski jest super, więc nie muszę sie produkować po nepalsku.
Odpowiada mi jego diagnoza i podejście. Jest pierwszym lekarzem, którego spotkałam w Nepalu, który mówi ze nie lubi przepisywać leków czy antybiotyków i woli żeby organizm bronił sie sam. I ze przepisuje leki kiedy czuje ze jest to naprawdę konieczne. Super ! Właśnie znalazłam lekarza w Nepalu jakiego szukałam. Zeszłej zimy dzieciaki chorowaly mi dużo, myśle ze na 10 wizyt u lekarza, 10 razy dostaliśmy antybiotyk. O ile pamietam podałam go dzieciom tylko raz, kiedy czułam ze ich organizm jakoś nie może sobie sam z chorobą poradzić. W pozostałych sytuacjach radzilismy sobie sami, a właściwie podpierając sie ayurweda, lokalnymi ziolami i wiedzą dziadka, który o naturalnym leczeniu wie bardzo dużo.
" Turmeric ". Zioło. Po polsku kurkuma. Działa cuda. Działa zawsze. Nazywany jest w Indiach złotym lekarzem.
Często go stosujemy na rożne rzeczy. W Nepalu często stosuje sie go do odkazania ran, działa bakteriobójczo  i antyzapalnie.
Ja podaje go dzieciom kiedy te zaczynają kaszleć a także kiedy mają wysoką temperaturę, bo skutecznie ją obniża.
Tu stosuje sie go także do leczenia ran i rożnych chorób skórnych, jest dobrym antysepetykiem.
Na zachodzie stosuje sie kurkume przy leczeniu chorób nowotworowych i choroby Alzheimera.
W kuchni hinduskiej i nepalskiej jest nieodłącznym składnikiem wszystkich potraw.

Sunday, September 15, 2013

Jak to po nepalsku bywa i jest to normalne, ze wszyscy sie tu spozniają, ja czekam juz druga godzinę i czekam. Wzięłam sobie książkę i iPoda więc staram sie nie denerwować, bo ta osoba na którą czekam, w końcu przyjdzie.
I pewnie po nepalsku nawet nie przeprosi, no bo tutaj to normalne czekać na kogoś.
Tym bardziej ze to ja mam " interes ".

Nepalczycy tez nie używają zbyt dużo słów jak : dzień dobry czy dziękuje.
Dziękuje to juz w ogóle używają rzadko.

Pytam mojego męża dlaczego tak jest i prosto odpowiada ze dziękuje to poczucie wdzięczności które ma sie w sercu a nie na ustach.
Może, ale nie mniej jednak miło jest usłyszeć to dziękuje bo jest to tez sposób wyrażenia swojej wdzięczności.
Ale, jak to mówią co kraj to obyczaj i nie mnie to oceniać który obyczaj jest ładny a który nie.
Obyczaje to obyczaje i bywają bardzo rożne.

Zdarza mi sie tez spotkać znajomych na ulicy, którzy nigdy dzień dobry nie mówią.
I robię swój research i wychodzi na to, ze dzień dobry w języku nepalskim nie istnieje.
Odpowiednik tego to " namaste " które mówi sie na powitanie kogoś a które oznacza: widzę w tobie istotę boską . Bardzo ładnie i juz rozumiem dlaczego nie wszyscy mówią mi dzień dobry :)

Najczęściej na powitanie osoby znajomej pyta sie : czy jadłeś obiad ? Albo jeśli jest to w ciagu dnia, to czy piłeś herbatę ?
I to jest tak jak u nas hello czy dzień dobry.

Piękny obyczaj. 
Ja wracam do czytania i czekania.

Thursday, September 12, 2013

Pogoda w Kathmandu zmieniła sie odkąd monsoon sobie poszedł.
W ciagu dnia jest około 30 stopni C a nad ranem 15 stopni C. 
Ja akurat odczuwam te zmiany i jak mi sie przypomnie ostatnia zima w kathmandu, to juz robi mi sie zimno. Pamietam dobrze spanie w polarze i czapce z wełny i pamiętam jak było zimno rano.
Choć, każdego dnia jest tu słońce. Udziela sie to chyba wszystkim dookoła. Chce sie żyć, tańczyć, śpiewać.
Koło domu gdzie mieszkamy, postawili namiot który ma służyć przez najbliższy tydzień do odprawiania ceremonii modlitewnych. Są tłumy ludzi i kapłani śpiewają a właściwie to mantrują i nauczają od rana do późnego wieczora. Zaczynają chyba o szóstej rano, głośniki podłączają jak jest prąd i słychać to mantrowanie na całą okolice.
Moje dzieci zachwycone bo wszystkie dzieciaki z okolicy sie tam zbierają, więc wygłupianie sie na całego. Cała wioska sie schodzi i całymi dniami słucha nauk kapłana - czy oni w ogóle nie pracują ?

Wednesday, September 11, 2013

Strajk w Nepalu. A to oznacza pozamykane szkoły, urzędy i biura. Jedyny sektor który może dziś pracować to turystyczny i jedyne samochody jakie mogą dziś jeździć to tylko te które przewozą turystów, muszą być opisane czy obklejone kartką z napisem "only tourist".
Dzisiejszy strajk ogłosiła partia maiostyczna. Protestują przeciwko kolejnym wyborom które mają sie odbyć w listopadzie. - pewnie sie nie odbędą.
Do strajku raczej stosują sie wszyscy. W naszej okolicy nie widzę ani jednego samochodu czy motoru.
Kiedyś w dzielnicy turystycznej, widziałam jak tłum protestujących ludzi obrzucił kamieniami witrynę restauracji która była otwarta, pomimo tego ze ogłoszono strajk i nie ważne, ze przede wszystkim obsługiwała turystów.
Zresztą taki dzień bez samochodów dobrze zrobi kotlinie kathmandu.
Jeśli strajk trwa wiecej niż jeden dzień, ceny warzyw czy owoców idą w górę nawet o 100%.
A to dlatego, ze nie ma transportu, pozamykane są drogi i nic nie wjeżdża do Kathmandu.
Strajk ogłaszany jest dzień wcześniej.
Dzieciaki zamiast do szkoły i przedszkola cały dzień na rowerze i w ogrodzie.

Monday, September 9, 2013

Moje pięcioletnie szalone dziecko rozwaliło sobie głowę i rana była na tyle głęboka, ze trzeba ją było zaszyć. Potrzebna więc była wizyta u lekarza w szpitalu.
W mojej okolicy położonej na obrzeżach kathmandu szpitala ani punktu medycznego nie ma. Najbliższy szpital od nas jest położony o jakieś 25 minut samochodem.
Znalezienie w naszej okolicy transportu w sensie samochodu czy taxowki jest trudne.
Trzeba liczyć na szczęście lub na życzliwość ludzką.
Sąsiadka zadzwoniła po znajomego który ma samochód, ale mógłby dojechać za godzinę.
Ale nie możemy tyle czekać bo przy takiej pogodzie jak jest tak upalnie i gorąco, o infekcje łatwo.
Znalezienie taxowki trwało jakieś 15 minut.
Pojawiły sie we mnie obawy, ze lepiej tu nagle nie chorować i nie mieć nie szczęśliwych wypadków, bo trudno o szybką pomoc medyczną.
W Nepalu nie ma ambulanców. Nie ma telefonu w sytuacjach "emergency" pod który można zadzwonić.
Zależnym jest sie od innych, ich życzliwości i chęci pomocy.
W mojej okolicy nie znam nikogo kto by miał samochód. Gdyby ktoś zachorował nagle w nocy, wole nawet juz o tym nie myśleć.
Sama wizyta w szpitalu była ok. Przyjęto dziecko na "emergency" od razu, nie czekaliśmy nawet jednej minuty. Obsługa medyczna była dobra choć szpital pozostawia wiele do życzenia. Brud i przy recepcji smród nepalskich toalet. W "emergency" słychać krzyki kogoś kto przyjechał z wypadku.
Dzieli nas od tej osoby tylko zasłona, więc słychać wszystko.
Zanim sie otrzyma pomoc medyczną trzeba za nią najpierw zapłacić, wyszło w sumie 10$, nie dużo jak na nasz umysł zachodni a sporo jak na realia nepalskie. Przy średnich zarobkach 50$ miesięcznie, to opłata za założenie szwów jest duża.
Kolejne doświadczenie w zyciu.- myśle sobie.

Saturday, September 7, 2013

Samo przygotowanie jedzenia trwało dziś pewnie koło pięciu godzin.
Przestałam juz liczyć ile osób przeszło przez próg naszego domu dzisiaj, na obiad, na taniec, na wspólnie spędzony czas. Jest radośnie i głośno. Muzyka i taniec wypełniają dziś nasz dom. 
Jest nawet malutka dziewczynka, pięcio-miesięczna i nawet nie wychwyciłam kto jest jej mamą , bo przechodzi z rąk do rąk. Jej mama to pewnie któraś z tanczących kobiet.
Moje dzieci przeszczesliwe, chciałyby żeby małe "baby" zostało z nami. 
Małe " baby" nie zapłakało nawet chwile i widać ze przyzwyczajone jest do takiego przechodzenia z rąk do rąk innej osoby.
Tak tu sie wychowuje dzieci. Można by nawet śmiało stwierdzić, ze dzieci tu wychowują sie same.
I ze dzieci starsze wychowują dzieci młodsze. I tak często można zobaczyc ośmiolatka który całymi dniami opiekuje sie dwulatkiem. Rodzice są w pracy i dzieci wychowują dzieci. Takie warunki życia.
Im głębiej w Himalaye, tym warunki życia trudniejsze. Dzieci z gór są za to odważniejsze, bardziej związane z ziemią co czyni ich tez weselszymi i bardziej naturalnymi ludźmi.
Właściwie to fajnie byłoby zamieszkać jakis czas na wiosce nepalskiej. Podejrzewam, ze ja szybko do miasta nie chciałabym wracać. Co tam prąd i internet. Zamiast obserwować co dzieje sie na świecie, dobrze byłoby zwrócić sie ku sobie i poobserwować siebie.
Ale póki co, trzeba sie cieszyć tym co jest a jest sie w Kathmandu. Zreszta tez bardzo pięknym, mistycznym miejscu. I choć Kathmandu to nie jest piękne miasto, to ma coś w sobie bardzo szczególnego. Ma jakieś piękno które powoduje, ze łatwo sie tu poczuć jak u siebie, jak w domu.

Friday, September 6, 2013

" Teej " - moje ulubione nepalskie święto. To jest święto dla kobiet. 
Zaczyna sie przygotowaniem posiłku złożonego przede wszystkim z ryżu, warzyw rożnych rodzaju i jogurtu z owocami. Po tym posiłku kobiety poszczą cały dzień albo i nawet dwa dni. Robią to po to aby zapewnić sobie długie i szczęśliwe małżeństwo.
Ubierają sie w swoje najpiękniejsze sari, czerwone ze złotymi dodatkami, dużo złota, dużo świecidełek.
Często ubierają sie w sari w którym brały ślub.
I modlą sie prosząc o dobrego męża i udany związek małżeński.
Te kobiety które nie są w szczęśliwym związku małżeńskim, mogą to dziś powiedzieć śpiewając pieśni o tym i tancząc do słów piosenki. Kobiety nepalskie nie żalą sie jeśli ich sytuacja w małżeństwie sie nie układa. Nie tylko sie nie żalą ale często nawet najbliżsi członkowie ich rodziny nie wiedzą, ze kobieta cierpi czy ze jest zle traktowana czy ze jest nie szcżesliwa. Myśle ze to kwestia kultury, wychowania.

To jest wesołe święto. Towarzyszy temu taniec. Dziś kobiety tanczące taniec nepalski można zobaczyć wszędzie, najczęściej spotykają sie w grupach i tańczą na ulicach czy podwórkach przy domach.
Święto trwa trzy dni.

Moje dziewczynki tańczą do muzyki nepalskiej i poruszają sie czując jej rytm.
W końcu to małe nepalki. Tu są wychowywane więc myśle ze dlatego czują tą muzykę i ten taniec bardziej niż ja.

Thursday, September 5, 2013

Nadchodzą kolejne święta w Nepalu i kolejne przygotowania do świąt.
Tym razem bedzie to festiwal dla kobiet - "Teej".

Na prośbę moich dzieci ubieram sie dziś odświętnie, pomimo tego ze "Teej" jest jutro.
Zakładam czerwone sari i dużo biżuterii nepalskiej. ( branzoletki, naszyjniki, we włosach jakieś kolorowe sznureczki, czerwoną kropke na czole)
Jestem tak kolorowa, ze mam poczucie przesady i czuje sie dziwnie.
Ale wtopie sie w tłum, bo tak sie tu kobiety ubierają i to nie tylko podczas tego festiwalu , ale na co dzień. A po za tym, zrobię przyjemność dzieciom. ( one chyba uważają ze ich mama tez jest nepalką ) 

Więc idziemy do przedszkola. Dziewczynki mają dziś przedstawienie i bedą tańczyć.
W przedszkolu są dziś wszystkie mamy ze swoimi pociechami. Każda ubrana na czerwono z duża ilością świecącej sie biżuteri.
I wszystkie mamy tańczą do muzyki nepalskiej. Wszystkie oprócz jednej ( mówię oczywiscie o sobie )
Z tym nepalskim tańcem to troche trudne, bo ważniejsze są ruchy rękoma jak nogami. Nie umiem.
Ale moje dzieci bawią sie świetnie.
Cieszę sie, ze mają tu dobre i radosne dzieciństwo.

Jutro zaczyna sie festiwal, który trwa cztery dni.
Trzeba pościć jeden dzień. ( będę tłumaczyć dzieciom, ze ich mama nie jest nepalką :) )
I tańce. Tańce wszędzie, na ulicach, w domach, na podwórkach.
Ponoć każdy tańczyć może - no to sie jutro okaże.

Wednesday, September 4, 2013

Drogi podróżniku,
Jeśli wybierasz sie w te strony, zapraszam do siebie.
Drzwi naszego domu są zawsze otwarte.
Jest łóżko (co prawda w kuchni) i ciepła woda i dobre jedzenie i jesteśmy my. 
A my, lubimy ludzi, lubimy siebie więc nasz dom w Nepalu to Twój dom w Nepalu.
Warunki średnie ale chyba nie to jest ważne...

I tak, pare dni temu przyjechała do nas Małgosia.
Napisała do mnie i zaprosiliśmy Ją do siebie.
Nie znałam Jej wcześniej. 
A tyle co sie wczoraj uśmiałyśmy, - dawno nie było mi tak wesoło.
A miało być tak poważnie, bo zabralam Małgosie na modlitwę tybetanczykow do Boudhanath w Kathmandu.
Posiedzialyśmy sobie na ulicy obserwując jej ruch i pielgrzymkę tybetanczykow wokół Boudhanath.
I stwierdzilyśmy, ze oni sie tak spieszą powoli. Zupełnie inaczej niż my, tam w Europie.
Oni sie spieszą pogodnie, nie spiesząc sie.

Więc tak dzisiaj czekalyśmy na moją koleżankę ( nepalke ) dwie godziny.
Tak, spóźniała sie ponad dwie godziny. Czekalyśmy grzecznie, no ale ile czekać można, w końcu tez miałysmy jakis swój plan dnia, więc postanowilyśmy wiecej nie czekać i ruszylyśmy dalej.
Ja oczywiscie zadzwoniłam do spóźniajacej sie koleżanki na komórkę, ze juz nie czekamy, ale ona nie odbierała.
Poszlyśmy więc dalej. I spotkaliśmy moją koleżankę na ulicy.
I wyszło na to, ze to ja przepraszałam ją, ze nie zaczekałam a nie ona mnie, ze sie tyle spóźniła !

Tu spóźniają sie wszyscy, wszędzie.
Nie wiem czy jakis nepalczyk znany mi, wie co to znaczy przyjść na czas.

Nic dziwnego, ze sie tak spóźniają skoro spieszą sie tak powoli.

Często, trzeba czekać na kogoś kwadrans, a często i godzinę czy tak jak w naszym przypadku, dwie godziny. Dwie godziny zdarzyło mi sie juz czekać na kogoś pare razy.
Nikt sie tu na nikogo nie obraża, że ktoś sie spóźnia i ze trzeba na niego zaczekać.
Ale obrazić można łatwo kogoś, jeśli sie na niego nie zaczeka choćby nawet spóźniał sie dwie godziny.

Chciałam tak ćwiczyć swoją cierpliwość, no to mam o co prosiłam.
Zawsze czekając na spóźniającego sie kogoś, można poobserwowac ulice, siebie, poczytać książkę, napisać pare zdań w zeszycie. 

Widzę ze turystów to bardzo mocno wkurza ze tak sie nepalczycy spóźniają, ale nie ma sensu tego tak brać do siebie. To nie wynika z ich braku szacunku do nas czy naszego czasu, tylko z tego ze oni inaczej ten czas mierzą, spiesząc sie powoli.

Monday, September 2, 2013

Dzisiaj notuje pierwszy dzień bez słońca w kotlinie Kathmandu ( w tym roku ).

W tym roku tez monsoon jest wyjątkowo obfity w opady i jakoś nie bardzo chce sobie pójść.
Ale to nie szkodzi. My, tu w Nepalu, ten monsoon bardzo lubimy. Im wiecej deszczu, tym wiecej prądu.- (prąd w Nepalu dają hydroelektrownie)

Jadę taksówką do Boudhanath, - buddujskiej stupy, która jest miejscem pielgrzymek zarówno dla buddystów jak i hinduistów, położonej po drugiej części Kathmandu. Ustalam cenę z taksówkarzem jeszcze przed wejściem do taksówki, na którą on sie godzi. Po drodze oczywiscie zmienia zdanie i chce abym zapłaciła mu o połowe wiecej. Nie godze sie i widzę ze on sie denerwuje.
Ale wiem, ze to sie zdarza tu często turystom, zdarza sie i innym moim znajomym nepalczykom, więc ja sie nie denerwuje.
Jeżdżenie taksówką na taksometr jest tu raczej nie praktykowane, taksówkarze wolą ustalać cenę z góry. Oczywiscie maja inne ceny dla nepalczyków, inne dla turystów. Najczęściej najpierw pytają sie turysty z jakiego kraju pochodzi i dopiero potem podają cenę. Jest ona z reguły dwa razy wyższa niż powinno sie zapłacić. I jest ona wyższa dla turystów którzy wobec oceny taksówkarza pochodzą z tych bogatszych krajów, często takich jak : Stany Zjednoczone, Kanada, Hiszpania, Francja.

Te podwójne ceny funkcjonują tez w dzielnicy turystycznej w sklepikach dla turystów. Tam tez, często pada najpierw pytanie o kraj pochodzenia i wtedy podaje sie cenę.
W sezonie turystycznym ceny w Nepalu rosną o jakieś 30% i w hotelach i w restauracjach i w agencjach trekkingowych i w sklepach z wyrobami nepalskimi. 
A Nepal naprawdę warto odwiedzić poza sezonem turystycznym. Jest spokojniej na szlakach górskich, choć owszem warunki pogodowe, deszcz czy zimno utrudniają nieco podróżowanie ale za to czynią podróż prawdziwszą.

A sezon turystyczny właśnie sie rozpoczął i bedzie trwał do końca listopada. 
Himalaye wyłaniają sie spoza chmur, kiedy kończy sie monsoon ale najpiękniejsze widoki na Himalaye zaczynają sie w grudniu, kiedy kończy sie sezon turystyczny.
Owszem, robi sie tez zimno i są znaczne wahania temperatur, w ciagu dnia jest około 15- 20 stopni C a w nocy temperatura w Kathmandu może spadać poniżej zera.
Ale, mimo wszystko ja namawiam na podróż do Nepalu poza sezonem turystycznym i nie tylko ze względu na ceny ale po to aby doświadczyć tego Nepalu prawdziwego, jakim jest poza sezonem turystycznym. Naprawdę warto.

Sunday, September 1, 2013

" Just to simply relax and rest in your own natural state is all that you need to do.
When you give yourself that opportunity, you'll find that presence extends to the other parts of your life."
- The 17th Karmapa

Relax. Odpoczywać. Hmmm, wielu rzeczy sie w moim kraju nauczyłam, ale nie akurat tego.
Zresztą myśle, ze to o innym relaxie Karmapa mówi. O takim jakiego na zachodzie nas nie nauczono.
Nie o tym, żeby usiąść w ogrodzie i pić lemoniade cały dzień. Albo czytać gazetki.
Zreszta, spędzenie takiego dnia jest owszem fajne. Dobrze to wiem. Ale nie można tak iść przez całe życie. - czy można ?

Myśle, ze w Nepalu,- relax, to po prostu nic innego jak "być".
Ze słowa Karmapy o zrelaksowaniu sie to znaczy być w swoim naturalnym stanie umysłu.

Obserwuje moje dzieci bawiące sie w ogrodzie z innymi dziećmi. Liczy sie tylko zabawa, wygłupianie sie tak, ze nawet dzieciaki nie zauważają spadających na nie kropli deszczu.
Siedzę w ogrodzie i obserwuje ich naturalny stan umysłu, który jest niczym innym jak po prostu byciem teraz.
Piękny stan. Mnie tam jednak pozostało delektowanie sie herbatą z masalą i to jest moj relax.

Może mnie Nepal nauczy jak po prostu być. Zwyczajnie. Naturalnie. Jak sie nie spieszyć nie tylko nogami czy rękoma ale tez myślami. Zatrzymać sie i poobserwowac.

Dzieciaki przemieszczają sie do domu, bo zaczęło juz mocno padać. I wszystkie do mojego łóżka. Moje dzieciaki i sąsiadów. Cała ośmio osobowa drużyna "rozwala" sie na moim łóżku i ja próbuje nie zwariować. W końcu to miejsce mojego spania, moje poduszki, - myśle sobie po zachodniemu.

I potem myśle sobie po nepalsku- ej, to tylko poduszki. Relax!