Thursday, January 16, 2014

O różnicach kulturowych słów kilka.

Choć Nepal kocham i jest moim domem, to...

Pomimo tego, że tu mieszkam, że po nepalsku mowię bardzo dobrze, to często jestem traktowana jak turystka. Sprawa dotyczy głównie cen, choć dobrze wiem ile co kosztuje, to zawsze próbuje mi się sprzedać coś drożej i kiedy mówię, że tu mieszkam i że wiem ile co kosztuje, to mi odpowiadają że owszem ale biali mają inne ceny.

Ostatnio złapałam się na tym, że przepuśćiłam faceta w drzwiach. I tak dobrze, że jeszcze mu tych drzwi nie otworzyłam i nie powiedziałam " After you, sir ".
Tu się ustępuje miejsc siedzących w autobusach, restauracjach - mężczyznom.
Przepuszcza ich się w drzwiach pierwszych i nie spaceruje się ramie w ramie z facetem, tylko parę kroków za nim. I dodatkowo jeszcze to kobieta nosi jego torbę, plecak.
Mężczyźni też pierwsi zasiadają do stołów aby spożyć posiłek i kiedy skończą, wtedy dopiero zasiadają  kobiety.

Przy budowach domów najczęściej pracują kobiety - noszą cegły, rozrabiają cement, kopią doły.
A ich dzieci bawią się na terenie posesji domu który budują, bo rodziców nie stać na posłanie dziecka do szkoły. Taki średni miesięczny zarobek kobiety pracującej na budowie to jest około 50 $ miesięcznie. Szkoła kosztuje 25$ miesięcznie.

W jednej rodzinie pare osób nosi te same buty. Jest jedna czy dwie pary butów i dzieli sie nimi wzajemnie. I nie wynika to tylko z biedy. Widziałam w wielu bogatych domach, że te same sandały, klapki nosi pare osób więc nie wynika to z biedy, tylko ze sposobu podejścia do tego co wspólne.
Tak samo z grzebieniem do włosów, czapkami czy skarpetkami. Komu wpadną w rękę - do tego dzisiaj należą.

Można wejść do sklepu, wybrać jakąś rzecz i dogadać się ze sprzedawcą ( pomimo że się go nie zna ) że zapłaci się za nią jutro, pojutrze, za parę dni.
Zostawia mu się tylko wizytówkę czy kontakt do siebie.
Ludzie tu sobie ufają i generalnie są ok w stosunku do siebie jeśli chodzi o rozliczanie się finansowe.

Mężczyźni mogą mieć więcej niż jedną żonę.
Znam pare takich rodzin i pomimo tego, że mnie to ciągle dziwi - oni żyją sobie jednak spokojnie i w zgodzie.
Choć  jak ? - ja tego nie potrafię zrozumieć.

Kobiety pracują ciężko fizycznie w polu.
Tną też drewno siekierą na opał i przynoszą to drewno na opał do domu.
Historie że kobieta urodziła dziecko podczas zbierania drewna na opał w lesie czy sadzenia ryżu w polu - słyszałam wielokrotnie i nikogo tu nie dziwią.

Ponad 60% ludzi w Nepalu jest analfabetami bo szkoły nie są obowiązkowe i nawet te publiczne są płatne.
Ażeby dostać się do szkoły - do pierwszej klasy podstawówki, trzeba zdać egzamin z pisowni alfabetu angielskiego, nepalskiego, pisowni podstawowych nazw kolorów, zwierząt i dni tygodnia oraz umieć liczyć od 1 do 100.

Dzieci pracują tu bardzo często i nie ma takiego prawa które określa że nie można zatrudniać nieletnich.
Widziałam wielokrotnie dzieciaki ośmioletnie pracujące na budowie, w knajpach, pralniach czy autobusach jako sprzedawcy biletów.
Nikogo to tu nie dziwi.

Nepal nie ma konstytucji. Od 2008 roku, rząd próbuje usiąść aby powołać zgromadzenie konstytucyjne. Bezskutecznie.

No comments:

Post a Comment