Saturday, May 16, 2015

Pomoc wiosce Thumi

Dojazd z Kathmandu do Arkhet Bazar ( około 150 km) był bardzo trudny.
W dwa samochody, ja i sześciu mężczyzn pokonaliśmy drogę z Kathmandu do Arkhet Bazar w województwie Dhading, rejonie gór Manaslu.
12 maja, po drodze, w górach na wysokości ponad 2000m npm o godzinie 11:59 w południe, ziemia zatrzęsła się mocno ponownie. Wiedzieliśmy, że jest to silny wstrząs, taki który jest w stanie powalić bydynek. Trwał około 30-40 sekund.
W połowie drogi w górach spotkaliśmy także konwój koordynowany przez organizacje Amerykańską, który wiózł dary również do Arkhet Bazar. Na skutek silnego trzęsienia ziemi, wstrząsów wtórnych i schodzących lawin, konwój zawrócił się.
To było bardzo trudne rownież dla nas, bo wtedy człowiek zaczyna kwestionować swoje dezyzje, zastanawia się czy właściwie robi, rosną wątpliwości tego gdzie jest granica ile można się poświęcić, tym bardziej, że nie działały nasze telefony komórkowe i nie mogliśmy dodzwonić się do swoich rodzin w Kathmandu, dowiedzieć się czy są bezpieczni -  mimo wszystko jednak wspólnie zadecydowaliśmy, że jedziemy dalej. I dojechaliśmy.


Na samą wioskę nie udało mi się już dotrzeć gdyż po kolejnym silnym trzęsieniu ziemi 12 maja, w górach zaczęły schodzić ponownie lawiny.
Mieszkańcy musieli zejść z wioski na dół do Arkhet Bazar (około 7h drogi) aby odebrać swoje dary.
Paczki ważyły około 35 kg każda.

Pomoc dostało 107 rodzin, w tym około 690 mieszkańców.

Na miejscu ważyliśmy cukier i soczewicę w paczkach po 1 kg dla każdego.
Rodziny które miały więcej niż dwójkę dzieci otrzymały 60 kg ryżu.
Więcej ryżu dostały także kobiety spodziewające się dziecka. W pewnym momencie wszyscy zaczęli się śmiać, że teraz to każda kobieta jest w ciąży i choć na chwile zrobiło się wszystkim wesoło.
Pozostałe rodziny dostały 30 kg ryżu.

Mieliśmy listę z danymi wszystkich mieszkańców o którą poprosiliśmy wcześniej.
Wiedzieliśmy dla ilu rodzin i osób wieziemy pomoc.

Z listy odczytywaliśmy nazwisko i imię osoby po kolei i wręczaliśmy dary ( namiot, ryż, soczewicę, sól, cukier, olej, herbatę). Wszystko szło bardzo sprawnie. 
Wszyscy nam dziękowali, zapraszali do siebie jak " nadejdą lepsze czasy". 
Obiecałam, że kiedyś ich odwiedzę.

Było mi bardzo przykro, kiedy odchodzili....
Te lawiny.....

Myślę o nich i mam nadzieję, że są bezpieczni.

No comments:

Post a Comment