Przestałam juz liczyć ile osób przeszło przez próg naszego domu dzisiaj, na obiad, na taniec, na wspólnie spędzony czas. Jest radośnie i głośno. Muzyka i taniec wypełniają dziś nasz dom.
Jest nawet malutka dziewczynka, pięcio-miesięczna i nawet nie wychwyciłam kto jest jej mamą , bo przechodzi z rąk do rąk. Jej mama to pewnie któraś z tanczących kobiet.
Moje dzieci przeszczesliwe, chciałyby żeby małe "baby" zostało z nami.
Małe " baby" nie zapłakało nawet chwile i widać ze przyzwyczajone jest do takiego przechodzenia z rąk do rąk innej osoby.
Tak tu sie wychowuje dzieci. Można by nawet śmiało stwierdzić, ze dzieci tu wychowują sie same.
I ze dzieci starsze wychowują dzieci młodsze. I tak często można zobaczyc ośmiolatka który całymi dniami opiekuje sie dwulatkiem. Rodzice są w pracy i dzieci wychowują dzieci. Takie warunki życia.
Im głębiej w Himalaye, tym warunki życia trudniejsze. Dzieci z gór są za to odważniejsze, bardziej związane z ziemią co czyni ich tez weselszymi i bardziej naturalnymi ludźmi.
Właściwie to fajnie byłoby zamieszkać jakis czas na wiosce nepalskiej. Podejrzewam, ze ja szybko do miasta nie chciałabym wracać. Co tam prąd i internet. Zamiast obserwować co dzieje sie na świecie, dobrze byłoby zwrócić sie ku sobie i poobserwować siebie.
Ale póki co, trzeba sie cieszyć tym co jest a jest sie w Kathmandu. Zreszta tez bardzo pięknym, mistycznym miejscu. I choć Kathmandu to nie jest piękne miasto, to ma coś w sobie bardzo szczególnego. Ma jakieś piękno które powoduje, ze łatwo sie tu poczuć jak u siebie, jak w domu.
No comments:
Post a Comment