Fajnie jest dać sobie przestrzeń aby iść swoim rytmem. Dlatego dziś wybrałam powoli.
Rano masala tea i słuchanie śpiewu moich sasiadow do gitary.
Wychodziliam juz z domu na miasto ale zatrzymalam sie do swojego rytmu. A moze właściwie do głosu śpiewanej piosenki i dźwięku gitary. Siedziałam na schodach wiecej jak pól godziny, tylko słuchając.
Słowa piosenki, ktora mnie najbardziej ujęła były o miłości do życia. I o tym, ze można być zarazem silnym i kruchym. Prostym i skomplikowanym. Twardym i miękkim. Ze jest sie takim jakie jest życie.
Wszystko inne co czekało na mnie do zrobienia na mieście, moglo zaczekać.
Ten głos ludzi tu wyrażany często poprzez muzykę to jest ten Nepal który kocham.
Śpiewają tu wszyscy, nawet Ci którzy nie potrafią. Śpiewają bo maja otwarte, szczęśliwe serca.
Znów jechałam dziś "micro" do dzielnicy turystycznej i znów widok wiszących prawie poza " micro" ludzi. Ale jak sie okazuje, nie musi być wygodnie , żeby było dobrze. To jest coś czego my na zachodzie nie wiemy. Nam sie wydaje, ze musi być nam wygodnie i musimy mieć wszystko - no prawie wszystko jak chcemy i wtedy bedzie nam dobrze.
Dzisiaj zobaczyłam, ze to nie prawda.
Ze może być nie wygodnie a dobrze.
Jest taka przypowiesc o mistrzu Zen, który zapytany przez swojego ucznia o to co robi mistrz jak ma zły dzień? I mistrz na to :" jak mam dobry dzień- jestem ok, a jak mam zły dzień- to tez jestem ok."
Czy jutro tez sie zatrzymam na słuchanie muzyki czy masale tea w ogrodzie? - nie wiem, to bedzie zależało od mojego wewnętrznego rytmu, od tego co będę chciała robić.
Dobry dzień. Zły dzień. Rzeczy proste i skomplikowane. - Jakkolwiek- ja będę ok.
No comments:
Post a Comment