"Aaboi" -
Po nepalsku znaczy prababcia.
Aaboi ma 88 lat. Urodziła sie w roku 1982.( wszystko sie zgadza, w Nepalu jest inny kalendarz- księżycowy, oparty na starożytnej tradycji hindusitycznej. Nazywa sie Vikram Samvat. Dzieli sie rownież na dwanaście miesięcy, z tym, ze nowy rok obchodzony jest w połowie kwietnia a czas jest odmierzany według cyklu księżyca. Mamy więc teraz rok 2070.)
Wychowana w braminskiej rodzinie na wiosce oddalonej o 100 km od Kathmandu, położonej wysoko w Himalayach, tuż przy granicy tybetanskiej.
Za mąż wyszła jak miała lat 15. Oczywiscie małżeństwo aranzowane przez rodziców.
Jej mąż miał wtedy 26 lat a Aaboi była jego druga żona. Pierwsza żona zmarła w wieku dziesięciu lat, po trwającym szescioletnim związku małżeńskim. Spadła w przepaść kiedy zbierała chrust na opał.
Pierwsze dziecko Aaboi urodziła mając lat 20.
Urodziła sama, w domu, bez żadnej opieki czy pomocy innych.
Zapytana przeze mnie jak ?- odpowiada, ze : "kierowała sie wyłącznie instynktem". Sama tez odcięla pępowinę.
W ten sposób urodziła jeszcze czternaścioro dzieci. 5 synów, 10 córek.
Jedno dziecko zmarło przy porodzie.
Pozostałych sześć nie dożylo wieku do sześciu lat. Trudne warunki życia i kompletny brak opieki lekarskiej powodują dość duży zgon dzieci urodzonych w Hinalayach.
Przeżyło więc ośmioro dzieci.
Dzisiaj Aaboi jest babcia i prababcia dla 48 wnuczkow i prawnuczkow.
Najstarsze dziecko urodziła w wieku 50 lat.
Zapytana przeze mnie o najtrudniejsze doświadczenie życia, odparla :
" tylko Bóg wie i zna moje cierpienie, moj trud."
Zapytana o najpiękniejsze doświadczenie życia, odparla :
" każdy dzień."
Jej praca w dużej mierze polegała na przygotowywaniu jedzenia dla 22 osób.
Mogę sobie tylko wyobrazić ile to razy w ciagu dnia trzeba iść do źródła po wodę dla tylu osób.
Żeby umyć naczynia, napoić bydło, podlac pole....
Twierdzi, ze dzieci wychowywaly sie same i potem dzieci wychowywaly dzieci.
Pierwszy raz zobaczyła jak działa prąd, jak wyglada autobus i samochód gdy przybyła do Kathmandu, mając lat 50.
Tylko dwójka z jej dzieci skończyła szkole wyższa.
Pozostałe nie nauczyły sie nawet pisać.
"Za dużo było pracy przy domu" - jak mówi. "Wszystkie ręce były potrzebne do pracy w polu przy zwierzętach, w domu."
Prowadziła rownież mały sklepik na wiosce, gdzie można było zaopatrzyć sie w cukier, sól i masale( przyprawy ziołowe) oraz papierosy.
Zapytana przeze mnie, jak radziła sobie z wydawaniem pieniędzy, skoro nie potrafi pisać, odparla: "pieniądze sie po prostu zna. Liczyć sie nauczyłam."
Dzisiaj Aaboi mieszka w Kathmandu w domu swojego najmłodszego syna, tuż obok nas.
Widzę w Niej bardzo silna osobę. Jej ręce są zmęczone ciężką pracą .
Jej umysł jest spokojny i cieszy sie chwila. Cieszy sie wnuczkami i prawnuczkami.
Cieszy sie, ze dziś wszystkie jej prawnuczki chodzą do szkoły.
Wszyscy sie z Aaboi bardzo liczą, nikt nie chce Jej urazić i każdy dba o to aby miała dziś dobre życie.
I myśle, ze ma.
Poniżej:
Aaboi z najmlodszymi dziś prawnuczkami.