Dzieciaki pojechały na wioske w Himalayach, do Tumi, tuż przy granicy tybetańskiej. To Rejon Manaslu, w ogóle nie turystyczny. Można zobaczyć prawdziwe życie ludzi w Nepalu, ich codzienność i to jak stawiają czoła trudnościom życia, każdego dnia. A życie na wiosce łatwe nie jest, bez prądu i żadnych wygód . Dom z gliny, spory taras, pole na którym rosną warzywa i ryż. Do strumienia z wodą jest blisko a to ważne bo wodę do domu trzeba przynieść parenaście razy w ciagu dnia. Trzeba podlać pole, napoić zwierzęta, ugotować, pozmywać naczynia. Trzeba przynieść drzewa aby napalić w kuchni.
Spakowałam im przede wszystkim jedzenie, - makaron, płatki na śniadanie, jabłka .
Na wiosce jada sie ryż, zupę z soczewicy, ziemniaki i szpinak. ( dwa razy dziennie, na śniadanie i na kolacje ). A z owoców to w ogrodzie rosną banany i mango.
Dla rodziny posłałam cukier, sól, olej do gotowania i olej do lampy naftowej i sporo czekolady dla dzieciaków mieszkających na wiosce.
Dom w Kathmandu bez nich cichy i pusty, trudno sobie miejsce znaleść.
Ale czeka mnie praca remontowa przy hotelu, której ciągle końca nie widać.
No comments:
Post a Comment