Friday, October 11, 2013

Ruszam na wioske w Himalayach, do Baseri tuż przy granicy tybetanskiej.
Pakuje spiwór, jakąś książkę, aparat foto, papier toaletowy i troche jedzenia : jabłka, pomarańcze, makaron, czekoladę dla dzieciaków. 
Na wiosce można zjeść ryż, ziemniaki, szpinak i ewentualnie podczas święta Dashain mięso kozie.
Wioska jest położona malowniczo w Himalayach, nie ma prądu, toaleta jest na zewnątrz a prysznic to strumień zimnej wody przy ujęciu wody która służy wszystkim na wiosce.
Będę spać pod gołym niebem, patrzeć na gwiazdy a o poranku na wschód słońca w Himalayach.
To sie nazywa życie !

Thursday, October 10, 2013

Przyszły największe nepalskie święta " Dashain ". Kathmandu zrobiło sie puste. Jedyna dzielnica która naprawdę ciągle żyje to turystyczna. Jest w końcu szczyt sezonu.
Na naszych obrzeżach pustki, sklepiki pozamykane, szkoły tez. Większość osób która ma rodziny na wioskach w Himalayach, pojechała do swoich rodzin.
Święta trwają dwa tygodnie ale najważniejszy dzień jest dniem złożenia ofiary z krwi zwierząt Bogini Durga i dostanie błogosławieństwa.
Dashain symbolizuje zwycięstwo dobra nad złem.
Jest taka tradycja, która mówi, że każdy podczas tego święta powinien choć raz oderwać sie od ziemi, dlatego w tym czasie budowane są huśtawki z bambusa i lin kokosowych i huśtają sie wszyscy aby odgonić zło czy złe odczucia.
Jest to bardzo rodzinne święto, pełne radości, wspólnych spotkań i rodziny starają sie je spędzać razem, dzieci puszczają latawce a dorośli ( panowie ) grają w karty, kobiety odwiedzają świątynie i przygotowują świąteczne potrawy.
W tym czasie spożywa sie szczególnie mięso z kozy i barana.
Około 200 tys zwierząt jest zabijanych podczas Dashain, w każdej rodzine szczególnie na wioskach w Himalayach po zabiciu kozy, podpala sie ( wędzi ) ją na ogniu i potem wiesza w kuchni spożywając jej mięso każdego dnia ( na wioskach nie ma prądu więc i lodówek, dlatego mięsa sie często suszy lub wędzi )
Ważnym dniem podczas Dashain jest tez dzień błogosławieństwa, - otrzymania " Tika " ( czerwonej kropki na czole )od kapłana lub najstarszej osoby w domu.
Błogosławi sie osobę życząc jej wszelkiego spełnienia.
To najradośniejsze święto nepalskie obchodzone z dużym entuzjazmem.

Tuesday, October 8, 2013

Dzielnica turystyczna w Kathmandu jest dla mnie męcząca. Gdyby nie powstający w niej nasz hotel, to myśle, ze nie stawiałabym w niej moich kroków zbyt często. Zgiełk, harmider, hałas, zamieszanie.
Tłumy ludzi, turystów i krzyki nawołujących sprzedawców czy sklepikarzy aby wejść do ich sklepików i kupić od nich jakieś rzeczy. Często oczywiście piękne rzeczy. 
Taxowkarze z każdego rogu wyłaniający sie aby mnie zawieść choćby gdziekolwiek, najchętniej za trzy razy drożej niż to kosztuje.

Wole jednak swoją okolice na obrzeżach Kathmandu. Jest spokojnie, cicho, dotykam gór każdego dnia.

Zastanawiam sie nad pobytem wielu turystów w dzielnicy turystycznej Kathmandu. Dlaczego ją wybierają ? Może dlatego, ze łatwiej jest razem, wspólnie przebywać w jednym miejscu, gdzie skupiają sie w większości hotele, restauracje i agencje trekkingowe tego miasta. 

Zreszta często Kathmandu to tylko przystanek przed dalszą podróżą w Himalaye. 
I gdyby ich nie było, - myśle ze turystów w takiej liczbie tez by tu nie było.

Himalaye to góry które trzeba zobaczyć aby zrozumieć dlaczego są tak szczególne.
Dla ludzi tych rejonów to święte góry, każda ma swoje imię i jakąś legendę, historie.
Dla mnie to góry które oczyszczaja, uspokajają, otwierają na przestrzeń.

Nepal to dla mnie Himalaye.

Sunday, October 6, 2013

Dzieciaki pojechały na wioske w Himalayach, do Tumi, tuż przy granicy tybetańskiej. To Rejon Manaslu, w ogóle nie turystyczny. Można zobaczyć prawdziwe życie ludzi w Nepalu, ich codzienność i to jak stawiają czoła trudnościom życia, każdego dnia. A życie na wiosce łatwe nie jest, bez prądu i żadnych wygód . Dom z gliny, spory taras, pole na którym rosną warzywa i ryż. Do strumienia z wodą jest blisko a to ważne bo wodę do domu trzeba przynieść parenaście razy w ciagu dnia. Trzeba podlać pole, napoić zwierzęta, ugotować, pozmywać naczynia. Trzeba przynieść drzewa aby napalić w kuchni.
Spakowałam im przede wszystkim jedzenie, - makaron, płatki na śniadanie, jabłka .
Na wiosce jada sie ryż, zupę z soczewicy, ziemniaki i szpinak. ( dwa razy dziennie, na śniadanie i na kolacje ).  A z owoców to w ogrodzie rosną banany i mango.
Dla rodziny posłałam cukier, sól, olej do gotowania i olej do lampy naftowej i sporo czekolady dla dzieciaków mieszkających na wiosce.

Dom w Kathmandu bez nich cichy i pusty, trudno sobie miejsce znaleść.
Ale czeka mnie praca remontowa przy hotelu, której ciągle końca nie widać.

Friday, October 4, 2013

Moje dzieci takie typowe nepalskie. - wiatry w polu i nic ich nie idzie zatrzymać.
Wiatry w polu sie właśnie szykują na pobyt na wiosce w Himalayach.
Święta " Dashain " bedą obchodzić u dziadków.
Dziadkowie kochają tak mocno ze na wszystko pozwalają. 
I można boso polatać i kury poganiać, banany z drzew pozrywać i udawać, ze sie poluje na tygrysa.
A co najfajniejsze to iść do szkoły na wiosce, posiedzieć w ławce z innymi uczniami i nie dostać do domu pracy domowej !


Wednesday, October 2, 2013

W sklepie z glazurą i terakotą wybieram płytki podłogowe.
Wybór jest prosty, - znaleść coś co świecące, kolorowe , czerwono złote nie jest.
Lubują sie tu ludzie we wszystkim co świecące. 
A to płytki tarasowe, do hotelu, więc wybieram coś w odcieniu brązu. Nawet mi pasują. Cena mniej, ale dostaje jakiś mały rabat plus transport gratis.
Ostatnio płytki łazienkowe, które tez tu zakupiłam, przyjechały do mnie częściowo połamane, popękane. Myśle ze jakieś 30% tych płytek. 
Nie wiem czy to wina transportu, ładunku, rozładunku ale pan ze sklepu z glazurą bez problemu mi je wymienił. W tym przypadku tez podkreśla ze jeśli bedą płytki popękane, połamane to bez problemu mogę je zwrócić i wymieni mi je na nowe.
No jest to dla mnie troche szokujące. Bo przeciez można by je tak przetransportować aby sie nie połamały. Ale widocznie cena za płytkę jest na tyle wysoka, ze ewentualny zwrot jej jest w cenie zawarty. Myśle ze ta sama płytka w moim kraju kosztuje o połowe mniej. Tu sie kupuje je na sztuki, u nas na metry.
Taki inny sposób myślenie warty dla mnie zapisania.

Tuesday, October 1, 2013

Uśmiecham sie sama do siebie...
Dziś napisałam koleżance, ze nie wiem kiedy otworzymy hotel.
Ze otworzymy jak otworzymy- może otworzymy w listopadzie, może w grudniu...
Czy ja zaczęłam myśleć juz po nepalsku ?

Obserwuje jak kobiety, moje sąsiadki sprzątają naszą okolice. 
Zacznę od tego, ze najpierw stworzyły stowarzyszenie kobiet, które ma na celu dbanie o porządek, czystość okolicy w której mieszkamy. Każdy dom musi miesięcznie uiścić jakaś dowolną opłatę na ten cel, ale sugerowane jest minimum 100 rupi, czyli 1$ miesięcznie, w przypadku jeśli osoba z gospodarstwa uczestniczy przy porzadkach. Jeśli nie uczestniczy, to stowarzyszenie " rząda " zapłaty znacznie wiecej ponad to, bo nawet i 1000 rupi czyli 10$ miesięcznie.
Oczywiscie opłata jest dobrowolna ale zauważyłam ze ci co nie uczestniczą przy sprzątaniu to raczej ci właściciele tych bogatych domów....
A sprzątanie wygląda mniej wiecej tak :
Grupa licząca może około 40 kobiet, wszystkie ubrane tak samo, identycznie w szaro - złote sari ze zmiotką i szufelką w ręku. Sprzątają ulico- chodniki, bo ani to ulica ani to chodnik a raczej to jedno i drugie na raz.
Ale zauważyłam, ze one zmiatają te ulice z piachu, kurzu, pielą rośliny z asfaltu ale śmieci czy papierków juz nie zbierają, tylko tak zostawiają.
Nie rozumiem. Więc pytam, ale żadnej logicznej odpowiedzi nie dostaje.
One mnie chyba nie rozumieją.
Ja tez nie rozumiem, bo niby jest posprzątane w sensie ze wypielone, pozamiatane ale te papierki po cukierkach czy gumach do żucia nadal tak leżą....
Oczywiscie może na temat estetyki sie nie dyskutuje.

Nie, ja jednak nie zaczęłam myśleć po nepalsku, skoro to zauważam. Jeszcze nie. :)